- Nie jesteśmy w stanie radykalnie obniżyć podatków, bo wtedy trzeba by było ograniczyć do minimum usługi świadczone obywatelom przez państwo, których poziom i tak nie jest najwyższy - powiedział w Polsat News premier Donald Tusk. - Chcemy raczej poprawiać jakość tych usług - dodał. Czy to oznacza podwyżkę podatków?
Premier pytany, czy rozważane są zmiany w systemie podatkowym, czy zamierza wrócić do tematu na przykład podatku liniowego, odpowiedział, że ma liberalne poglądy na gospodarkę oraz że do wolnego rynku oraz do prostego i mało uciążliwego dla ludzi systemu podatkowego nikt go nie musi przekonywać. - W Polsce mamy nie najlepszy poziom usług państwowych, publicznych, mamy poczucie, że ochrona zdrowia, emerytury, to wszystko jest na zbyt niskim poziomie, a równocześnie chcielibyśmy oddawać mniej pieniędzy na tego typu usługi - wyjaśnił.
Tusk zaznaczył, że Polska jest w UE jednym z wyróżniających się pozytywnie państw pod względem pieniędzy ściąganych z tytułu podatków i innych opłat, ale jednocześnie jesteśmy państwem, które relatywnie mało pieniędzy wydaje na obywateli. - W tym sensie jesteśmy być może dziś ciągle zbyt liberalni, ponieważ oczekiwania większości ludzi, szczególnie tych w trudniejszych sytuacji, to jest oczekiwanie dotyczące nie podatków, a większej liczby i wyższej jakości usług ze strony państwa - podkreślił szef rządu.
Według niego dzisiaj w Polsce już nie ma przestrzeni na rewolucję podatkową. - Nie jesteśmy w stanie radykalnie obniżyć podatków, bo musielibyśmy wtedy naprawdę zredukować do jakiegoś absurdalnego minimum usługi państwa, czy świadczenia społeczne - one w Polsce i tak są niskie - zauważył Tusk.
Jak dodał, wie, że ludzie woleliby usłyszeć od premiera polskiego rządu, że niedługo będą możliwie niskie podatki. - Ale ja uczciwie powiem: raczej tutaj dużego pola manewru nie ma. Natomiast chcielibyśmy raczej ciągle poprawiać jakość usług, jakie państwo świadczy obywatelom - zadeklarował szef rządu.
Tusk był też pytany o kwestię poprawiania poziomu konkurencyjności i innowacyjności polskiej gospodarki w kontekście nowego unijnego budżetu i pieniędzy, jakie będą dostępne.
- Te kolejne siedem lat mają uczynić nas konkurencyjnymi w o wiele większym stopniu dzięki większej kreatywności, większej innowacyjności. To nie jest tak, że za 10 lat będziemy mieli 100 noblistów, ale krok po kroku będziemy w tę stronę zmieniać istotę polskiej konkurencyjności: właśnie z taniej siły roboczej, z korzystnych warunków do inwestycji na większą zdolność do takiej prawdziwej konkurencji - powiedział Tusk.
Z kolei na pytanie o problemy ze zdobyciem pracy przez osoby z wyższym wykształceniem oraz o to, jak widzi rolę państwa w doprowadzeniu do tego, by polskie uczelnie pracowały nad rzeczami, które natychmiast mogą być wykorzystywane przez polski przemysł, odpowiedział że nie jest rolą rządu narzucanie czegoś uczelniom, czy osobom, które chcą się kształcić. To - podkreślił - ciągle powinien pozostać obszar wolnego wyboru tych, którzy decydują się na kształcenie. Według premiera, o wiele ważniejszą sprawą jest, żeby mentalność Polaka wkraczającego na rynek pracy "nie była taka przesadnia usztywniona, że musi mieć od razu znaleźć nieźle płatną pracą zgodna z profilem wykształcenia. - To nigdzie na świecie tak nie funkcjonuje - stwierdził Tusk.
Zaznaczył przy tym, że jest spokojniejszy o to, że ludzi zaczną wybierać pewien typ wykształcenia, czy kwalifikacji zawodowych, które ułatwią im znalezienie pracy. - Dlatego, że my miliardy, nie miliony, miliardy euro, przeznaczymy na ciekawy projekt zamawiania sposobu kształcenia przez firmy. To ciągle nie najlepiej wychodziło, ale tutaj będzie duży zastrzyk gotówki, i to będzie zastrzyk gotówki do firm, ale firmy będą wydawały te pieniądze na pewien typ kształcenia młodego człowieka tak, aby te pieniądze zaczęły pracować i dla tego człowieka i dla t ej firmy i też dla uczelni czy dla szkoły - przekonywał szef rządu.
To jest - dodał - także kwestia rehabilitacji kształceni zawodowego. Podkreślił jednocześnie, że bezrobocie w Polsce i Europie związane jest z kryzysem i jakkolwiek ludzie będą się kształcili, ile unijnych pieniędzy nie zostałoby przeznaczonych na współpracę między firmą a uczelnią, to musi być rynek, który będzie potrzebował pracowników i rozwijająca się gospodarka. - Dlatego dla mnie najważniejsze jest, aby utrzymać wzrost gospodarczy - powiedział premier. Dodał, że w najbliższych 7 latach największą szansą będzie to, że Polska utrzyma dość wysoki wzrost i tam będą powstawały prawdziwe miejsca pracy.
Zapytany czy mogą zostać zlikwidowane tak zwane umowy śmieciowe lub czy rozważane są jakieś zmiany w tej kwestii Tusk zaznaczył, że nagła likwidacja takich umów w warunkach kryzysu doprowadziłaby do zwiększenia bezrobocia.
- Przygotowujemy w tej chwili przepisy, które będą powoli ograniczały i eliminowały umowy śmieciowe.
Zaznaczył, że tempo tego procesu będzie zależało od poprawy sytuacji na rynku pracy. - To nie byłoby mądre, gdyby rządzący powiedzieli sobie: "chcę być uczciwy, nie może być więcej śmieciówek, zamykamy, i jednocześnie o 2 proc, podskoczy bezrobocie. Potrzebna jest konsekwentna, ale ostrożna procedura żeby nie wylać dziecka z kąpielą - dodał premier.
9043934
1