Nadzór weterynaryjny nad fermami zwierząt futerkowych na terenie woj. wielkopolskiego był sprawowany nierzetelnie - orzekła Najwyższa Izba Kontroli. Miała ona także poważne zastrzeżenia do pracy inspekcji nadzoru budowlanego i ochrony środowiska. W odpowiedzi na raport ministerstwo rolnictwa zapowiedziało skontrolowanie nadzoru weterynaryjnego nad wszystkimi fermami zwierząt futerkowych w kraju, bo istnieje uzasadnione podejrzenie, że skoro źle było w jednym regionie, tak samo może być w innych częściach kraju.
Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że ta sytuacja dotyczy lat 2009-2010. Okazuje się, że aż w 87 proc. ferm zwierząt futerkowych w Wielkopolsce (jest ich ogółem prawie 130) nie przestrzegano wymagań dotyczących ochrony środowiska, natomiast w blisko połowie ferm działalność hodowlana była prowadzona w obiektach nielegalnie wybudowanych lub użytkowanych, zaś w ponad 1/3 zostały złamane przepisy weterynaryjne. NIK stwierdziła, że powiatowe inspekcje weterynaryjne wykazywały w swoich sprawozdaniach nierzetelne dane o liczbie przeprowadzonych kontroli i liczbie stwierdzonych nieprawidłowości.
Paweł Biedziak, rzecznik NIK, komentując wyniki kontroli, powiedział, że inspekcje, których zadaniem był nadzór nad fermami, wykonywały swoje obowiązki niedbale i powierzchownie. - W części ich sprawozdań znaleźliśmy poświadczanie nieprawdy - podkreślił Paweł Biedziak. A to by oznaczało, że inspektorzy dopuszczali się nie tylko niedbalstwa, ale też przestępstw kryminalnych. Najgorsze jest jednak to, że mogło dochodzić do tolerowania przez państwowe służby różnych nieprawidłowości związanych z hodowlą zwierząt futerkowych, a były one tolerowane lub ukrywane przez kontrolerów. Czy tak działo się naprawdę, być może dowiemy się z postępowań prokuratorskich, a niewykluczone, że zostaną one podjęte. - Taka hodowla to duży biznes, nie dam sobie ręki uciąć za wszystkich lekarzy weterynarii, że nie przymykali oczu na nieprawidłowości w fermach. Jedni robili to z niedbalstwa, ale pod uwagę trzeba brać również korupcję - mówi nam anonimowo jeden z weterynarzy. - Przepisy weterynaryjne mamy dobre, ale jak się okazuje, gorzej jest z ich egzekwowaniem - dodaje.
Ministerstwo rolnictwa zapowiedziało kontrolę służb weterynaryjnych w całym kraju pod kątem nadzoru nad fermami zwierząt futerkowych. Dariusz Mamiński z resortu rolnictwa poinformował, że główny lekarz weterynarii Janusz Związek polecił wojewódzkim lekarzom weterynarii przeprowadzenie "natychmiastowej weryfikacji nadzoru prowadzonego przez powiatowych lekarzy weterynarii nad funkcjonowaniem ferm zwierząt futerkowych". I jeśli zostaną stwierdzone jakieś nieprawidłowości, wówczas powiatowy inspektorat zostanie gruntownie skontrolowany.
Eksperci nie kryją zaskoczenia wynikami kontroli NIK, bo do tej pory wydawało się, że zwłaszcza procedury nadzoru weterynaryjnego są na tyle szczelne, że do nieprawidłowości nie powinno tam dochodzić, ale praktyka okazała się inna. Z drugiej strony specjaliści uspokajają, że łatwo powinno być ministerstwu rolnictwa i głównemu lekarzowi weterynarii wprowadzić działania naprawcze, bo w naszym kraju hodowla zwierząt futerkowych (głównie norek) koncentruje się w Wielkopolsce i północno-zachodniej części kraju. W innych województwach ferm jest już znacznie mniej. - Problem jest jednak poważny, również dla przetwórców skór i producentów odzieży. Przecież inspekcja weterynaryjna ma pilnować, aby w fermach hodowla odbywała się w odpowiednich warunkach, aby zwierzęta były zdrowe. Tylko wtedy bowiem skóry mają dobrą jakość, a poza tym nie ma ryzyka, że przy transporcie skór będą przewożone także zarazki jakichś chorób - mówi Grzegorz Podolski, pracownik firmy zajmującej się skupem skór. Na szczęście kontrola NIK nie wykazała, by zaniedbania po stronie nadzoru weterynaryjnego skutkowały aż takim niebezpieczeństwem.
7313453
1