Aktualny poziom chemizacji polskiego rolnictwa nie stwarza zagrożeń dla produkcji zdrowej i bezpiecznej żywności - stwierdziła wczoraj Najwyższa Izba Kontroli w raporcie dotyczącym stosowania środków chemicznych w rolnictwie. Inspektorzy NIK potwierdzają jednocześnie wzrost zużycia nawozów mineralnych i środków ochrony roślin w ciągu ostatnich lat. Jednak powodów do obaw, jak przekonuje Izba, nie ma. Chemikalia używane są w sposób bezpośredni, a ich jakość jest zasadniczo właściwa.
W latach 2001-2003, czyli w okresie objętym kontrolą NIK, nie zmniejszyło się zużycie nawozów naturalnych, nieznacznie zaś wzrosło zużycie nawozów mineralnych, które stosowało niemal półtora miliona gospodarstw. Wzrosło, i to o 26 proc., zużycie środków ochrony roślin.
Spadł nieco poziom wapnowania gleb, co prowadzi do ich nadmiernego zakwaszenia, a w konsekwencji do zwiększenia absorpcji metali ciężkich przez rośliny. Przy dotychczas stosowanych dawkach nawozów wapnowanie nie było skuteczne. W ok. 30-50 proc. badanych gleb stwierdzono wysokie niedobory mikroelementów (fosforu, wapnia, magnezu). 1 proc. monitorowanych gleb jest zanieczyszczonych metalami ciężkimi, zaś nadmierna koncentracja metali ciężkich wystąpiła w 17 proc. badanych surowców roślinnych (najwięcej w życie, pszenicy, marchwi i ziemniakach). Ani gleby, ani rośliny w Polsce nie są skażone radiologicznie.
Przyczyn spadku zużycia nawozów wapniowych i wapniowo-magnezowych można upatrywać w niższych dotacjach do ich sprzedaży. Kilka lat temu kontrola NIK wykazała niegospodarność przy przyznawaniu tych dotacji, jednak eliminacja dopłat nie rozwiązuje problemu.
Izba krytycznie odniosła się do działań - a w zasadzie ich braku - ministerstwa rolnictwa w zakresie wapnowania gleb przez gospodarzy. Według NIK, centralna kontrola nad tym procesem nie sprawdziła się i obowiązki te powinny przejąć samorządy.
Nie bez znaczenia jest znaczny wzrost cen nawozów, na które rolników po prostu nie stać. W grudniu 2001 r. ceny te wzrosły w porównaniu z grudniem 2000 r. średnio o ok. 9,5 proc. Wszystko to przy spadających cenach płodów rolnych.
W kontrolowanym okresie obniżył się ogólny poziom i zasięg terytorialny
agrotechnicznej obsługi rolnictwa. Monitoring jakości gleb objął mniejszą niż w
poprzednich latach ilość badań, zwłaszcza w kierunku zakwaszenia i zawartości
metali ciężkich. Przeprowadzone analizy nie zawsze były rzetelne.
System
kontroli i nadzoru nad obrotem i stosowaniem środków ochrony roślin i nawozów w
okresie objętym kontrolą nie był w pełni skuteczny. Stwierdzono przypadki
stosowania środków lub nawozów, które nie mają zezwolenia na obrót. Stosowano
także środki gorszej jakości i przeterminowane, a nawet powodujące zagrożenie
dla zdrowia. Zdarzało się, że chemikalia aplikowano, używając nieprzebadanego
sprzętu, co mogło wpływać na ich skuteczność. Z ustaleń NIK wynika, że w latach
1999-2002 w wyniku niewłaściwego obchodzenia się ze środkami ochrony roślin
zatruło się 555 osób.
W zakresie ochrony środowiska NIK stwierdziła, że nadal potencjalnym
zagrożeniem są tzw. mogilniki, czyli miejsca składowania przeterminowanych
środków ochrony roślin. Ich likwidacja jest zbyt powolna. W trakcie kontroli
zlikwidowano tylko 30 tego rodzaju składowisk.
NIK nie dysponuje danymi
dotyczącymi zakwaszenia i zanieczyszczenia metalami ciężkimi pochodzącymi z
nawozów gleb w UE. Jednak jak podkreślili przedstawiciele NIK, znacznie wyższy
poziom nawożenia gleb w Unii Europejskiej sztucznymi środkami sprawia, że nasze
ziemie wypadają pod tym względem wyjątkowo korzystnie.