Jeszcze tej jesieni rząd zajmie się ustawą umożliwiająca sprzedaż ziemi należącej do Agencji Nieruchomości Rolnych. Ma to przynieść budżetowi państwa, aż 30 miliardów złotych. Do rozstrzygnięcia pozostaje wprawdzie jeszcze kilka wątpliwości, ale zdaniem premiera Donalda Tuska ich rozwiązanie wymaga podjęcia decyzji politycznej.
Promotorem wielkiej prywatyzacji państwowych gruntów ornych jest Polskie Stronnictwo Ludowe. A stawką w tej grze jest ponad dwa miliony 200 tysięcy hektarów gruntów pozostających w opiece Agencji Nieruchomości Rolnych.
Waldemar Pawlak – wicepremier, minister gospodarki: trwałe zagospodarowanie ziemi jest w tej chwili i potrzebne, i korzystne.
Potrzebne, gdyż niedługo kończy się okres ochronny na zakup ziemi przez cudzoziemców, a także dlatego, że taka prywatyzacja przyniesie ogromne zyski budżetowi państwa.
Jacek Rostowski – minister finansów: wątpliwości dotyczą pewnych aspektów, ale nie samej zasady.
Problem w tym, że te „pewne aspekty”, o których mówi minister Rostowski są poważnego kalibru. Ogromna większość ziemi, którą rząd chce sprzedać jest obecnie dzierżawiona.
Państwo umowy podpisywało nawet na 30 lat czerpiąc z tego tytułu co roku spore zyski. Realizacja planu prywatyzacji oznacza wypowiedzenie tych umów. 1/3 gruntów wróciłaby wtedy do Agencji Nieruchomości Rolnych. Dzierżawcy mówią krótko - nie.
Waldemar Rolewski - Federacja Dzierżawców: jest to z punktu widzenia federacji ustawa szkodliwa i ona w tym proponowanym kształcie nie może być przez nasz związek przyjmowana.
Ale tych wątpliwości wydaje się nie podzielać premier, który deklaruje:
Donald Tusk – premier: trzeba będzie tutaj podjąć decyzję o charakterze mniej prawnym a takim bardziej politycznym. Z całą pewnością jeszcze tej jesieni sprawa zostanie przez Radę Ministrów rozstrzygnięta i skierowana do Parlamentu.
Dzierżawcy zapowiadają, że jeżeli ustawa w wersji ministerstwa rolnictwa zostanie uchwalona będą skarżyć ją w Trybunale Konstytucyjnym oraz walczyć o odszkodowania.
7059232
1