Na rynku wieprzowiny umowy kontraktacyjne to wciąż rzadkość. W ten sposób surowiec zapewniają sobie tylko nieliczni i z reguły najwięksi gracze. A taka sytuacja uderza zarówno w hodowców jak i przetwórców.Na pytanie co jest obecnie największą bolączką przemysłu mięsnego przedsiębiorcy odpowiadają bez wahania.
Ryszard Smolarek – zakłady mięsne w Łukowie: brak powiązania z profesjonalną bazą surowcową i jakość tej bazy surowcowej. Co oznacza, że surowiec jest dość przypadkowy i nie jest to wystandaryzowany produkt.
Duże zakłady mięsne ze swoją skalą produkcji nie mogą sobie pozwolić na niestabilne dostawy surowca związane ze świńskimi górkami i dołkami. Zdaniem ekonomistów przed umowami kontraktacyjnymi nie uciekniemy.
prof. Andrzej Kowalski – IERGŻ: coraz powszechniejszy w Polsce jest pogląd, że interesy robi się w długich okresach. I tam, gdzie można konkurować to trzeba konkurować, natomiast trzeba też współpracować. W związku z tym zawieranie wieloletnich kontraktów o współpracy, o stanowieniu cen, wielkości dostaw i tak dalej jest niezbędne.
Najlepszym przykładem na skuteczne powiązanie przemysłu i rolników są Niemcy. Dzięki specjalnemu programowi promocji kraj ten w ciągu kilku ostatnich lat stał się pierwszym eksporterem wieprzowiny w Europie wyprzedzając nawet Duńczyków.
Zbigniew Nowak – zakłady mięsne w Gdańsku: największy problem mamy z tym, że świnie jadą tutaj z Niemiec do zakładów przetwórczych lub do ubojni polskich i wydaje mi się, że to jest zły kierunek myślenia.
W Polsce na razie tylko najwięksi gracze na rynku stworzyli silne więzi ze swoimi dostawcami. W zakładach mięsnych w Łukowie do współpracy zaproszony banki, firmy inseminacyjne oraz dostawców pasz. Gwarantem rozliczeń jest zakład mięsny.
Ryszard Smolarek – zakłady mięsne w Łukowie: rolnik może na kredyt zakupić prosięta, warchlaki, zmodernizować chlewnie i rozliczany jest po odstawieniu tuczników do naszego zakładu.
Przykładowe wzory umów kontraktacyjnych zostały opracowane przez Radę Gospodarki Żywnościowej już dwa lata temu.
8198445
1