Podczas ostatnich spotkań wiejskich w Zakliczynie i Czechówce informowaliśmy rolników, że ze względu na zmianę treści porozumień pomiędzy Polską a Unią Europejską nie mogą liczyć na zapowiadane dopłaty do produkcji na terenach położonych w strefie ochronnej Zalewu Dobczyckiego. Nie oznacza to jednak, że nie mogą liczyć na żadne środki pomocowe - mówił wójt Tadeusz Pitala. Problem w tym, że część rolników, mogących próbować starać się o takie subwencje, nie wykazuje nimi większego zainteresowania.
Niektórzy uważają, iż starania o niewielkie kwoty, jakie mogą otrzymać w formie dopłat, nie są warte wysiłku. Władze gminne będą próbowały przekonywać ich, że nie mają racji. W zasięgu sieprawskich rolników są bowiem np. dopłaty do gospodarstw ekologicznych. Z czasem mogą one osiągnąć poziom 800 zł za każdy ekologicznie użytkowany hektar pola rocznie.
Rolnik taki musi spełnić kilka warunków. W swoim gospodarstwie nie może stosować chemicznych środków ochrony roślin, musi natomiast wykorzystywać nawozy naturalne. O spełnienie tego wymogu w powiecie myślenickim nie jest trudno. - Ludzie kupują nawozy sztuczne niechętnie, bo są drogie, w każdym razie zbyt kosztowne jak na możliwości właścicieli gospodarstw - tłumaczy wójt Pitala. I właśnie dlatego - niejako automatycznie - rolnicy spełniają jeden z najważniejszych warunków.
Dopłaty przysługują nie tylko prawnym właścicielom gospodarstwa ekologicznego, lecz także osobom, które - np. w formie dzierżawy - je prowadzą. - Wielkość dopłat rzeczywiście może okazać się niewielka, ale warto pamiętać, że jest kilka ich rodzajów. W konsekwencji mogą się sumować, dając kwotę, nad pozyskaniem której naprawdę warto się zastanowić - argumentuje Tadeusz Pitala.
Na unijne wsparcie mogą liczyć też hodowcy niektórych gatunków zwierząt. Jeśli ktoś hoduje kilka sztuk krów rasy wpisanej do specjalnego wykazu, to poszczególne kwoty, przypisane do każdego zwierzęcia, również się zsumują - podobnie jak jednoczesna dopłata do gospodarstwa ekologicznego. - Wystarczy dodać i przeliczyć, czy to jest opłacalne - zachęca wójt.
Dopłaty nie przyjdą same, trzeba się będzie o nie starać. W praktyce oznacza to, że rolnicy zostaną zmuszeni do przygotowania niezbędnej dokumentacji. W gminie już niebawem mają być zorganizowane szkolenia, podczas których specjaliści wyjaśnią, jak należy wypełniać wnioski o dopłaty. - Niewykluczone, że ze względu na mnogość procedur biurokratycznych, które mogą być konsekwencją naszego członkostwa w UE, zmniejszy się przy okazji bezrobocie w gminie. Ktoś przecież te wszystkie formularze będzie musiał wypełniać... - żartuje Tadeusz Pitala.