"Przed dniem Wszystkich Świętych w podmyślenickich lasach zapanuje wzmożony ruch. Pojawią się w nich zorganizowane grupy ludzi, którzy z nielegalnego pozyskiwania jodłowych gałęzi stworzyli już prawdziwy biznes" - przestrzegał przed kilkoma tygodniami na łamach "Dziennika" Stanisław Widz, nadleśniczy Nadleśnictwa w Myślenicach.
Obecnie przestroga ta nie jest już tylko i wyłącznie przestrogą: dość dobrze
bowiem opisuje sytuację, z którą mają do czynienia myśleniccy leśnicy. Do
podobnego procederu dochodzi też w lasach prywatnych - a tych w okolic Myślenic
jest dość dużo.
Z obserwacji leśników wynika, że nielegalna ścinka gałęzi
jest zazwyczaj starannie zaplanowana. Jedni ścinają gałęzie, inni wywożą je z
lasu, jeszcze inni z kolei są odpowiedzialni za transport gałęzi na targowiska w
Krakowie lub na Śląsku. Nie można też wykluczyć, że z części tak pozyskanego
leśnego surowca są produkowane stroiki lub wieńce, wywożone na place
targowe.
Skala zjawiska jest taka sama jak rok temu. Zdaniem pracowników
Nadleśnictwa w Myślenicach, zainteresowanie gałęziami jodłowymi wcale nie
zmalało. Jednak na pełną, ostateczną ocenę sytuacji trzeba będzie jeszcze
poczekać.
W ciągu kilku ostatnich dni leśnicy odzyskali 10 metrów
sześciennych ściętych gałęzi jodłowych. Odzyskano je, ponieważ zostały porzucone
przez osoby przestraszone widokiem patroli Straży Leśnej.
Jestem
przekonany, że jest tylko jakaś część z tego, co już zapewne wyniesiono.
Niestety, nie sposób upilnować całego lasu – przyznaje Stanisław
Widz.
Oburzenie leśników ma głębsze uzasadnienie. Nikt z wycinających
gałęzie nie przejmuje się bowiem w najmniejszym stopniu losem drzew. Ścinane są
nie pojedyncze gałęzie (np. szczególnie dorodne), ale wręcz wszystkie, do
których można łatwo dotrzeć. Tak okaleczone drzewo trzeba potem wyciąć –
podkreśla nadleśniczy.
Nadleśnictwo w Myślenicach dysponuje dorodnym
stroiszem jodłowym, który każdy może kupić. Zwłaszcza że ceny są przystępne i z
pewnością konkurencyjne wobec dyktowanych na targach. Tego stroiszu nie
wycinamy na zamówienie. To przede wszystkim pozostałości po planowej wycince
drzew – mówi Stanisław Widz.
Przedsięwzięcie to jest jednym z
pomysłów na ograniczenie nielegalnej wycinki.