Zjedz mnie! - zachęcają radośnie zwierzęta. Tak wygląda w Polsce standardowa reklama produktów z mięsa - pisze "Gazeta Wyborcza". To oszukańcze i nieetyczne - uważa stowarzyszenie Empatia.
Na billbordach, szyldach, na opakowaniach wędlin - wszędzie widać uśmiechnięte zwierzęta a la Disney. Świnki zalotnie prezentują pośladki, kurczaki prężą pierś. Nie tylko zachęcają do zjedzenia rozmaitych części swoich ciał. Są też kanibalami: kurczak zabiera się do pieczonego udka kolegi (lub koleżanki), inny, z reklamy KFC, prowadzi grupkę dzieci na wycieczkę, dzierżąc w łapo-skrzydle paczuszkę z wyrobami z kurczaka. Prosiak na opakowaniu flaczków wieprzowych Wakpolu oblizuje się smakowicie.
Masochizm reklamowych zwierząt nie zna granic: same wskakują na rozpaloną patelnię, soląc się obficie, trzymają rzeźnicki nóż, sugerując, że za chwilę odetną sobie pośladek. Na plakacie Eurosmaku rozanielony prosiak położył się na pleckach na półmisku i czeka, aż go ktoś żywcem pokroi: "U nas rozkładamy świnie na łopatki!" - chwali się Eurosmak. Jest też element filozoficznej zadumy - w reklamie Realu świnka wpatruje się w kawał wędzonej szynki, a z pyszczka idzie jej "chmurka": "Niech żyje reinkarnacja!".
"Uważamy, że te reklamy są po prostu niemoralne" - mówi Dariusz Gzyra ze stowarzyszenia Empatia. "Mięso nie pochodzi z radosnych rysunkowych stworów, które nic nie czują. To mięso zwierząt, które odczuwają ból i strach. Nie chodzi o to, żeby w reklamie wędlin o cierpieniu zwierząt przypominać, ale żeby nie tworzyć przekazu, że zwierzęta marzą, by być zabijane i jedzone. To nieetyczne, nieuczciwe i szkodliwe".