Drugi dzień Świąt Wielkiejnocy to w polskiej tradycji tzw. Lany Poniedziałek. Niestety, tradycyjne polewanie wodą coraz częściej przeradza się w chuligańskie wybryki. W tym dniu na ulicach pojawiło się więcej patroli niż zwykle. Policja zatrzymała najbardziej agresywnych dyngusowiczów.
Przez wielu ludzi ta tradycja jest ciągle kontynuowana. Jednak coraz częściej młodzi ludzie nie potrafią zachować umiaru. Często dochodzi do chuligańskich wybryków. Pełnymi wiadrami wody oblewani byli spacerowicze, ludzie idący do kościoła, jadący samochodem, tramwajem lub autobusem. Trzeba było uważać na worki z wodą rzucane z okien.
W Szczecinie trudno było przejść przez miasto i nie zostać oblanym. Policja zatrzymała dwóch najbardziej agresywnych dyngusowiczów. Jeden zalał wodą sprzęt komputerowy na stacji benzynowej drugi oblał spacerującą parę. Tłumaczyć będą się przed sądem grodzkim. W Łodzi polewaczy było znacznie więcej niż w latach ubiegłych. Wykorzystywali każdą okazję do ataku. Tylko opanowanie motorniczego uchroniło pasażerów przed kąpielą. W mieście doszło do wypadku - polewana przez kolegów dziewczyna nagle wybiegła na jezdnię wprost pod nadjeżdżający samochód. Jest w szpitalu, jej życiu nie grozi niebezpieczeństwo. Także w Poznaniu doszło do kilku niegroźnych potrąceń.
Władze Lublina postanowiły rozprawić się z chuliganami. Patrole policji i straży miejskiej kontrolowały miejsca najbardziej uczęszczane. Wydawałoby się, że nikt nie odważy się oblać wodą strażnika miejskiego... a jednak. Żartownisia doprowadzono do komisariatu. W Rzeszowie zrobiono amatorom dyngusowego szaleństwa nie lada psikusa. Ze wszystkich pomp w mieście odkręcono ramiona. Dzięki temu wiele osób uniknęło kąpieli.
Na Kaszubach chłopcy zamiast polewania wodą smagalo dziewczęta gałązkami jałowca
W Wilamowicach koło Bielska-Białej przetrwała tradycja śmigusa-dyngusa, która kilkaset lat temu przywędrowała tu wraz z Flamandami. Kawalerowie przebrani w specjalne stroje polewają wodą młode dziewczęta. Żadna nie ma prawa być nie oblana.