Czy wiemy, co tankujemy? "Dolewa się wszystko, lakiery i rozpuszczalniki" - alarmował posłów jeszcze wiosną szef Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) Cezary Banasiński. Z zeszłorocznej kontroli Urzędu wyłaniał się obraz katastrofy. "W połowie przypadków jakość paliwa była tak niska, że groziła uszkodzeniem silników" - ostrzegał Banasiński. W tym roku nie jest lepiej - wynika ze wstępnych wyników kolejnej kontroli.
Rząd uspokaja, że ochronę przed kiepskim lub nawet fałszowanym paliwem da kierowcom system kontroli jakości. Już 10 stycznia Sejm uchwalił odpowiednią ustawę, ale w tegorocznym budżecie zabrakło 12 mln zł na jej wprowadzenie. Miała wejść 1 stycznia, ale nie wejdzie, bo nie wydano przepisów wykonawczych. Mamy więc prawo tylko na papierze, którego przepisów nie da się wyegzekwować.
Tymczasem rząd przygotował nową ustawę. Dlaczego? Musiał uwzględnić najnowsze przepisy UE. Projekt trafił do Sejmu 19 września. Premier Leszek Miller prosił, by posłowie potraktowali go priorytetowo. I co? Drugie czytanie projektu... odbędzie się dziś, po 90 dniach. Nie ma szans, by nowe prawo weszło w życie od początku roku.
Jedna ustawa martwa, drugiej nie ma. Skutek? Nie będzie systemu chroniącego kierowców przed nieuczciwymi pompiarzami. - Przez miesiąc może być bezkrólewie - przyznał poseł Jan Antochowski (SLD), sprawozdawca prac sejmowej komisji gospodarki nad rządowym projektem. Zdaniem ekspertów stan zawieszenia potrwa dłużej. - Projekt trafił za późno do Sejmu - wskazuje szef sejmowej komisji gospodarki Adam Szejnfeld (PO).
Tymczasem od początku roku wchodzi w życie ustawa o biopaliwach, która zmusi kierowców do kupowania paliwa z dodatkiem biokomponentów (oleju rzepakowego, spirytusu itp.). Ilu i jakich? Tego się nie da zbadać bez systemu kontroli...
PS W wypadku wprowadzenia biopaliw od złożenia projektu do uchwalenia ustawy potrzeba było dwóch miesięcy.