Nie będzie przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Sejm odrzucił w czwartek wnioski LPR, PiS i PO o samorozwiązanie Sejmu. Większość, niezbędna do podjęcia takiej decyzji, wynosiła 307 głosów.
Za projektem autorstwa LPR głosowało 253 posłów, przeciw było 172, a wstrzymało się 12. Za projektem przygotowanym przez PiS głosowało 253 posłów, przeciw było 172, a wstrzymało się 13. Za projektem autorstwa PO głosowało 255 posłów, przeciw było 172, a wstrzymało się 11 posłów.
Wśród posłów, którzy opowiedzieli się za skróceniem kadencji, znalazło się dwóch przedstawicieli SLD: Włodzimierz Cimoszewicz i Jerzy Szteliga. Ośmiu posłów Sojuszu nie głosowało, w tym Ryszard Kalisz, Wojciech Olejniczak, Jacek Piechota i Zbigniew Siemiątkowski. Pozostałych 140 posłów SLD głosowało przeciw.
Wbrew stanowisku klubu SdPl przeciw samorozwiązaniu Izby zagłosował jeden poseł - Cezary Stryjak, a Jan Sztwiertnia wstrzymał się od głosu. Z 38 posłów niezrzeszonych za skróceniem kadencji głosowało 13, w tym: Izabela Jaruga-Nowacka, Jerzy Hausner, Barbara Blida, Mariusz Łapiński i Maciej Płażyński. Zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, projekty uchwał w sprawie samorozwiązania Sejmu poparły w całości kluby PO, PiS, Samoobrona, LPR, PSL oraz prawicowe koła poselskie.
Po głosowaniu powiedzieli
- Jan Rokita (PO): Ten Sejm już na pewno nie będzie normalnie działał, tu się mogą dziać wyłącznie złe rzeczy dla Polski". "I jest pytanie, czy uczestniczenie w tych złych rzeczach ma jakikolwiek sens. To jest pytanie, które dziś w Platformie sobie zadajemy i zapewne musimy się chwilę nad tym pytaniem, bardzo spokojnie, bardzo rzetelnie i bardzo głęboko zastanowić. I wyciągnąć bardzo zdecydowane wnioski" - podkreślił. Nie sądzę - zastrzegł Rokita - żeby Platforma przeszła do porządku dziennego nad tym co się wydarzyło w czwartek w Sejmie. "Bo tu się działy dziś rzeczy nikczemne – ocenił polityk PO.
- Ludwik Dorn (PiS): Sejm to żywy trup, z którego odpadają co i raz jakieś kawałki, chodzi, straszy i wzbudza odrazę". Zdaniem Dorna, w tym Sejmie nie ma możliwości zrobienia czegokolwiek konstruktywnego. "Sejm nie ma już racji bytu, to jest zombi" - dodał. Polityk PiS uważa, że SLD zagłosowało przeciwko skróceniu kadencji, ponieważ boi się oddać władzę liderowi tej partii Jarosławowi Kaczyńskiemu. "Strach im oddać władzę, bo mają się czego bać – podkreślił.
- Donalda Tusk (PO): Moim zdaniem Sojusz ma cyniczny plan wykorzystania tych czterech miesięcy". Szef PO podkreślił, że rząd Marka Belki nie ukrywa, że chce podjąć bardzo ryzykowne i kontrowersyjne - w opinii PO - decyzje prywatyzacyjne i "to na wielką skalę". Z drugiej strony - zaznaczył - SLD szykuje bardzo niebezpieczne dla i tak "bardzo zadłużonego przez te ostatnie trzy lata państwa", projekty ustaw, które mają pokazać "ludzkie oblicze" Sojuszu.
- Józef Oleksy (SLD): Jest jasność, nie ma już wyczekiwania, kalkulowania i różnych scenariuszy. Teraz już wiadomo, kiedy odbędą się wybory parlamentarne, rzecz tylko w tym, aby nie było czterech miesięcy kampanii propagandowej na sali sejmowej".
- Andrzej Lepper (Samoobrona): Posłowie dietetyczni, nie dbając o dobro narodu polskiego, znowu zwyciężyli i zagłosowali za trwaniem gnijącego Sejmu". Zdaniem Leppera, najgorsze jest to, że rząd będzie próbował przeprowadzać jeszcze "jakieś machlojki" przy prywatyzacji.
- Tomasz Nałęcz (SdPl): Nie podejrzewałbym posłów tylko o niskie instynkty w czasie głosowania; wniosek nie przeszedł, trzeba robić swoje". Nałęcz ocenił, że przez najbliższe tygodnie funkcjonowaniu Sejmu będzie towarzyszyła "niemoc działania". Podobna niemoc w polskim parlamencie panowała 4 lata temu. Wówczas - jak zauważył Nałęcz- to SLD mówiło o konieczności skrócenia kadencji i odwołania się do zaufania społeczeństwa, a AWS broniła się przed skróceniem kadencji koniecznością dokończenia "ważnych spraw". "W takiej argumentacji trzeba bacznie uważać, żeby nie przypominać aborygena, który rzuca w kangura bumerangiem, a ten bumerang po czterech latach trafia w rzucającego – ocenił polityk SdPl.
- Roman Giertych (LPR): To, co mogliśmy, to zrobiliśmy". Jak powiedział Giertych, na decyzji SLD zaważył też strach Sojuszu o to, że "gdyby wybory były w czerwcu, to już od lipca działałaby wielka komisja śledcza, byłyby sprawdzane prywatyzacje". "Strach - dodał - był największym sojusznikiem rządu i trwania tego Sejmu". Zdaniem polityka LPR, "każdy dzień, każdy tydzień, każdy miesiąc, to pogłębianie się kompromitacji parlamentu, rządu, który nie ma z nim związku, jest opozycją wobec samego siebie". Premier Marek Belka - ocenił Giertych - "w poniedziałki, środy i piątki jest w rządzie; a we wtorki, czwartki, soboty i niedziele w opozycji". "Po prostu kabaret – dodał
8313445
1