Narodowy Fundusz Zdrowia będzie egzekwował od pracodawców koszty leczenia osób, za które nie odprowadzili oni składki na ubezpieczenie zdrowotne. "Wojnę" z niesolidnymi płatnikami składek zapowiedział na konferencji prasowej w piątek w Warszawie prezes NFZ Jerzy Miller.
Takie egzekwowanie możliwe jest dzięki temu, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych w dużym stopniu potrafi już wykryć, czy za danego ubezpieczonego faktycznie uiszczana jest składka na ubezpieczenie zdrowotne. Składkę za pracujących, w większej części wyodrębnioną z podatku od osób fizycznych, a w mniejszej z poborów, opłaca pracodawca. Fundusz ma prawo obciążenia go kosztami leczenia ubezpieczonego, jeśli nie odprowadził składki. Ponadto niesolidnemu pracodawcy grozi grzywna. Za bezrobotnych składkę opłaca budżet państwa.
Miller powiedział, że Fundusz wprowadzi tę procedurę najpierw w jednym regionie, ale nie zdradził, w którym. Gdybyśmy ujawnili to województwo, to od jutra dostawalibyśmy zaległe składki od płatników tylko z tego województwa, a tak dostaniemy z szesnastu – wyjaśnił.
Miller powtórzył, że nie jest entuzjastą proponowanej przez ministra zdrowia listy refundowanych leków specjalistycznego stosowania, które mogliby wypisywać lekarze specjaliści według ściśle określonych wskazań. Jego zdaniem, jednym z mankamentów tego rozwiązania jest m.in. to, że spowoduje ono większą liczbę wizyt u specjalisty tylko z powodu recepty.
Miller uważa, że w przypadku NFZ, który ma bardzo ograniczone środki, najlepszym sposobem na zapewnienie kosztownych leków pacjentom jest stworzenie programów lekowych, które obejmują najbardziej potrzebujących.
Odnosząc się do opracowywanego obecnie algorytmu podziału pieniędzy między wojewódzkie oddziały NFZ, prezes powtórzył, że zmiany nie mogą być gwałtowne. To temat wrażliwy. Dlatego uważam, że zmiany musza być rozłożone w czasie. Nikomu nie zależy na niepokojach w ochronie zdrowia – powiedział.
Prezes NFZ podkreślił, że jest zwolennikiem zasady "pieniądz idzie za pacjentem". Jego zdaniem świadczeniodawca, który przyjmie pacjenta spoza obszaru działania swego oddziału wojewódzkiego, powinien na pieniądze czekać najdłużej 3 miesiące. Nie może zabraknąć pieniędzy dla najlepszej jakości. Weryfikatorem ma być pacjent – zaznaczył.
Algorytmu podziału na przyszły rok na razie nie ma, ale Mazowsze i Śląsk już się obawiają zmniejszenia dynamiki wzrostu środków. Z danych przedstawionych przez NFZ, uwzględniających parametry demograficzne oraz migrację pacjentów między województwami, wynika, że te dwa województwa otrzymują relatywnie więcej pieniędzy niż pozostałe. Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych stanowi, że dany oddział nie może mieć w danym roku mniejszego planowanego budżetu niż planowany na rok poprzedni.