Wielkie sieci handlowe, np. REWE, przystępują do oceny możliwości wprowadzenia szerszej gamy polskich produktów. Ale dziś niemiecki konsument nie ma często pojęcia, że spożywa produkt polski, gdyż występuje na niemieckim rynku pod inną marką, w innym opakowaniu i bez jakiejkolwiek informacji o kraju pochodzenia.
Tak jest z polskim mięsem, które w ostatnich tygodniach trafiło do Niemiec. Jak twierdzą specjaliści, niewielka jego część została przetworzona w Niemczech. Większość niemieccy importerzy skierowali do Holandii, Wielkiej Brytanii, Grecji czy Szwecji. Z kolei na niemieckim rynku pojawiło się polskie mięso importowane przez firmy francuskie. Zdaniem Ludwiga Mausa, szefa dużej niemieckiej firmy Gausepohl Fleisch, wzrost importu z Polski należy już do przeszłości. Jest to wynikiem zarówno osiągnięcia przez polską wołowinę i wieprzowinę cen europejskich, jak i ogołocenia polskiego rynku. Firma Gausepohl rozpoczęła niedawno dostawy niemieckiej wieprzowiny do Polski.
Nie lubią eksperymentów
Jak wyjaśnia Norbert Kunz z berlińskiej firmy Reck importującej wędliny z naszego kraju, polscy producenci muszą dostosować smak swych wyrobów do gustów niemieckich. Nie dotyczy to znanych już w Niemczech tradycyjnych polskich wyrobów, jak kiełbasa Krakowska czy sucha, ale całej gamy innych wędlin. Jest tak z prostego powodu. Wielkie sieci handlowe Aldi, REWE, Plus i inne nie są zainteresowane eksperymentowaniem z nowymi produktami i same przygotowują wnioski dla producenta na podstawie własnych analiz rynkowych. Cena odgrywa przy tym zasadniczą rolę. Firma Recke znaczną część swego rocznego obrotu (w granicach 65 mln euro rocznie), zawdzięcza importowi z Polski, współpracując z Sokołowem i wieloma mniejszymi producentami.
-Umieszczenie na opakowaniu informacji o polskim pochodzeniu produktu wywołuje u niemieckich konsumentów przekonanie, że produkty te powinny być znacznie tańsze - mówi Kunz. Zdecydowanie inaczej traktują Niemcy informacje o pochodzeniu wędlin z Pomorza czy Śląska, które to nazwy są im bliskie. Firma Recke importuje wprawdzie w ostatnich tygodniach znacznie więcej z Polski, ale nie jest to wynikiem przystąpienia Polski do UE, ale rezultatem działań marketingowych oraz dostosowania się polskich dostawców do niemieckich wymagań. Dla przykładu: polska szynka z przeznaczeniem na niemiecki rynek musi mieć znacznie mniejszą zawartość wody, niż sprzedawana w Polsce, czego, jak twierdzi Kunz, polscy producenci wydawali się nie zauważać.
Jeden na trzysta
Jak twierdzi Kay Gerlach, szef firmy TSI, będącej największym importerem polskich produktów żywnościowych, z ok. 300 polskich produktów importowanych przez TSI zaledwie jeden występuje pod polską marką z podaniem na opakowaniu nazwy kraju producenta. Są to słynne cukierki Krówka, które podbiły niemiecki rynek. Kraj pochodzenia nie jest zaznaczony na opakowaniu soków Kubus (czyli Kubuś z Maspeksu), którego promocja jest nastawiona na wykazanie walorów i jakości surowca, z jakiego jest wytwarzany.
- Polska nie kojarzy się Niemcom z szczególnymi doznaniami kulinarnymi - mówi Christian Schmelter z firmy reklamowej Public Link, z której usług korzysta TSI przy wprowadzaniu na niemiecki rynek polskich produktów.