Dopiero dziś poznamy nazwisko nowego prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia. Jak twierdzi rzecznik rządu, rozważane są dwie dobre kandydatury. Osoba, która obejmie funkcję po odwołanym w sobotę Krzysztofie Panasie ma być przede wszystkim menadżerem.
Wśród najbardziej prawdopodobnych następców Panasa wymienia się Wiesławę Ziółkowską, byłą członkinię Rady Polityki Pieniężnej. Pojawiają się też informacje, że kilku kandydatów zrezygnowało z ubiegania się o fotel prezesa - bałagan w NFZ jest bowiem tak duży, że nikt odpowiedzialny nie chce aż tak ryzykować. Nie wiadomo jednak, czy wśród nich jest Ziółkowska.
Ale czy nowy szef NFZ jest w stanie posprzątać instytucję, której istnienie niezgodne jest z konstytucją? Wadliwa ustawa musi zostać poprawiona do końca roku. Specjaliści przewidują jednak, że wcześniej funduszowi skończą się pieniądze.
Zdaniem byłego szefa resortu zdrowia Marka Balickiego pomóc może jedynie wybitnie zdolny menadżer. Stąd - jak mówi Balicki - zmiana zarządu to dobra decyzja - lecz spóźniona o trzy miesiące: Wówczas na pewno należało przedłużyć zasady kontraktowania na kwartał, czy na pół roku i to mówiliśmy.
"Ja sądzę, że patrząc na rezultaty prac dotychczasowego zarządu, że te informacje podawane przez nich nie są najlepszą podstawą do podejmowania decyzji. Nie podejmujmy decyzji pochopnie. Rozpoznajmy sytuację, nich fachowcy powiedzą co zrobić i wtedy zadecydujmy" - dodaje Balicki.
Balicki nie zna obecnej sytuacji wewnątrz NFZ i nie wie, co można dziś zrobić. Ważne jest jednak - jak twierdzi - by szefem funduszu był wybitnie zdolny i apolityczny menadżer.
Niestety, ciężko jest liczyć na poparcie ministra zdrowia, który nie zamierza powrócić do starych zasad kontraktowania. Powiedział to dobitnie w ubiegłym tygodniu na konferencji po posiedzeniu rządu.
A powód jest taki: "System kontraktowania przez kasy chorych został poddany druzgocącej krytyce" - mówił Leszek Sikorski, jakby zapominając, że działający dziś system oceniany jest podobnie, jeśli nie gorzej...