Polscy rybacy nie przejęli się unijnym zakazem połowów dorszy i coraz śmielej wypływają w morze. Do tej pory nielegalnie złowiono prawie 4 tony ryb. To dopiero początek – twierdzą rybacy, tym bardziej, że większość z nich opowiada się za dalszym łamaniem zakazu. Rząd w tej sprawie jak na razie milczy. Za to Bruksela już nie i grozi unijnym trybunałem.
W ładowniach kutrów z Jastarni, z Chłopów i z Kołobrzegu, znaleziono spore ilości dorszy. Rybacy nie ukrywali, że pochodzą one z nielegalnych połowów. A ci, którzy zakazu jeszcze nie złamali nie wykluczają, że wkrótce wypłyną w morze.
Mimo złamania unijnego zakazu – kar nie będzie – zapowiada ministerstwo gospodarki morskiej. Zdaniem Marka Gróbarczyka, choć Polska nie popiera łamania unijnego zakazu, to nie można w tej sytuacji karać rybaków.
Marak Gróbarczyk Ministerstwo Gospodarki Morskiej: - Nie chcemy w ogóle poruszać tego tematu ponieważ widzimy tu zdecydowane działanie Unii Europejskiej w stronę likwidacji polskiej floty.
Wielu rybaków ma jednak nadzieję, że wciąż są szanse na rozwiązania ratujące polskie jednostki, którym grozi bankructwo.
Wczoraj Bruksela podtrzymała wydany wcześniej zakaz połowów dorszy na Bałtyku Wschodnim. To oznacza, że rządowe dane o znacznie większych zasobach ryb nie przekonały unijnych urzędników. Komisja Europejska wciąż czeka, aż polski rząd sam rozwiąże problem z rybakami i ukarze właścicieli jednostek łamiących zakaz. Utrzymywanie nielegalnych połowów może postawić Polskę przed unijnym trybunałem i narazić na wysokie kary finansowe.