Rybacy na Zalewie Wiślanym wstrzymują na dwa miesiące połowy, przystępując w ten sposób dobrowolnie do unijnego programu, który polega na ochronie młodych węgorzy, leszczy i sandaczy.
Jak poinformował PAP w poniedziałek wiceszef Lokalnej Grupy Rybackiej Zalew Wiślany Piotr Kasza, przestój trwa od 15 lipca do 15 września.
- Teraz rybacy zbierają sprzęt z wody. Za czas postoju otrzymują wynagrodzenie, które ma być rekompensatą za utracone zarobk - powiedział Piotr Kasza. Dodał, że prawie wszyscy rybacy korzystają z tej możliwości, ponieważ jest ona atrakcyjna finansowo.
Rekompensata uzależniona jest od długości łodzi i wynosi za 60 dni przestoju od 40 do 50 tys. zł. O dopłaty za czas przestoju nie mogą ubiegać się rybacy, którzy złamali przepisy dotyczące połowów - np. łowili w okresie ochronnym albo używali niedozwolonego sprzętu. Ci rybacy, aby nie tracić zarobku, wypływają na połowy w tym okresie.
Jak zaznaczył wiceszef Lokalnej Grupy Rybackiej, od połowy lipca rybacy i ich rodziny, a także sezonowi pracownicy z załóg rybackich, pracują przy obsłudze turystów, którzy przyjeżdżają do turystycznych miejscowości nad Zalewem Wiślanym.
Od połowy września rybacy wznowią połowy i wówczas aż do zamarznięcia akwenu będą łowić sandacze i leszcze.
Na Zalewie Wiślanym łowi około 80 załóg. Zalew jest specyficznym zbiornikiem, gdyż występują w nim zarówno ryby słodkowodne, jak i morskie. Wzajemne ich występowanie wynika z niewielkiego zasolenia wody. Takie warunki odpowiadają śledziom, które wpływają na Zalew wiosną na tarło.