Stefan, uczeń gimnazjum w Grzmiącej w Zachodniopomorskiem, jednej z najbiedniejszych gmin w kraju, o wakacjach nie myśli. - Chodzę z mamą i starszymi braćmi do lasu zbierać jagody. Jak co roku. Za jakiś czas pokażą się grzyby - kurki, też będziemy zbierali.
Mama Stefana jedzie z tym na targ do Szczecinka. Jeśli tylko rano sąsiad ją maluchem zabierze, bo on do pracy dojeżdża na budowę. Albo stajemy przy szosie i sprzedajemy - ciągnie chłopiec. Znaczy się, chcemy sprzedawać, ale to jak loteria. Wczoraj stałem z truskawkami, bo mamy przy domu trochę krzaków - ani grosza nie utargowałem. Wszyscy moi koledzy w wakacje rodzinie pomagać muszą - latem trzeba myśleć o opale na zimę. Ojciec trochę drewna dostanie z przydziału, bo pracuje u jednego pana, co robi wycinkę na zlecenie leśników, ale to mało. Dlatego zbieramy po prostu chrust. Jak o mnie chodzi, to w ciągu dwóch klas gimnazjum tylko raz byłem na obozie w górach, a w podstawówce wyjechaliśmy na pięć dni nad morze, które zobaczyłem pierwszy raz i później już nie widziałem - mówi. A do morza z Grzmiącej jest bliżej niż ze Szczecina.
Do gimnazjum szkolny autobus zwozi dzieci z Wielanowa, Krasina, Mieszałki, Żarnowa - wsi, w których były PGR.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wyjeżdżałem na kolonie. Chyba to było w podstawówce - mówi Paweł. - I tak mam dobrze, bo już w lipcu jadę do dziadków. Mają duże gospodarstwo w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, hodują mleczne krowy, każda para rąk tam się przydaje, a dziadek zawsze mi płaci za pomoc, choć ja go o to wcale nie proszę. A babcia bardzo smacznie gotuje, to sobie pożyję. I podróż mi dziadki opłacą - dodaje chłopak z uśmiechem.
Paweł, Piotrek i Łukasz ukończyli trzecią klasę gimnazjum. Po likwidacji PGR ich rodzice utracili pracę. Są czyści, zadbani, biedy po nich nie widać. Paweł wybiera się do liceum w Szczecinku, pozostali dwaj chłopcy edukację kończą na gimnazjum. Co będą robić dalej? - nie wiedzą.
Mnie takie luksusy nie czekają - zazdrości Pawłowi Piotrek. - Nigdzie nie wyjeżdżam, byłem w zeszłe wakacje na dwóch wycieczkach, po tygodniu każda. Jakiś sponsor - firma z okolic Szczecinka - zafundowała nam wypoczynek i płaciła za wszystko. Byliśmy w Mielnie nad morzem. Fajnie, ale krótko!
Łukasz wie, że poprzedniego lata były kolonie opłacone przez Agencję Nieruchomości Rolnych i gminę w Grzmiącej. W tym roku ich nie będzie. Łukasz zamierza oglądać telewizję i grać w piłkę. - Odgruzowaliśmy dawne boisko. Ksiądz pomógł, skrzyknął nas. Poza księdzem takimi jak ja nikt w wiosce się nie interesuje. Ale co może jeden ksiądz?
Wakacje zapowiadają się mizerne - przyznaje Wiktor. - Ciepłego lata w tym roku ma nie być, to mniej żal. Ale za to w ciągu roku szkolnego były wycieczki - dodaje. Najlepiej wspomina pobyt w Warszawie w Sejmie. - Widziałem na żywo nawet pana Leppera. Podstawili autobusy, gmina płaciła i mieliśmy okazję zwiedzać stolicę, no i oczywiście Sejm. Bardzo mi się podobało, chociaż żadnym politykiem to ani mi w głowie zostać. Za dużo obowiązków, poza tym - nie przepadam za dużym miastem, mnie dobrze na wsi. Będę nauczycielem, choć wiem, że to nie jest modny ani dobrze płatny zawód - zapewnia Wiktor. Wycieczkę do Warszawy - jak informują w urzędzie gminnym - zafundowali dwaj zachodniopomorscy parlamentarzyści: Witold Gładkowski, senator (SLD) ze Szczecinka i Edward Wojtalik (obecnie SdPl) z Koszalina.
Szkoda, że w te wakacje nie urządza się takich imprez, jak były w ciągu roku: mieliśmy w szkole warsztaty organizowane przez Operę i Operetkę na Zamku ze Szczecina - opowiada Elwira. - Przyjeżdżali do Grzmiącej artyści i sam dyrektor Warcisław Kunc - to taki miły, niestary pan z brodą. Opowiadał o historii teatru operowego. No, bo my na wsi, na zadupiu, a tu proszę: są ludzie, co nam ciekawy świat pokazują. A na koniec zajęć, tych operowych, mieliśmy wyjazd na koncert do Szczecina. Było super! No i ferie zimowe też mieliśmy udane, bo w szkole były zabawy.
Były fajne wycieczki, na przykład na spływ Dunajcem. Trzeba było wybulić 200 zł, ale jak kto nie mógł dostać od rodziców, to i tak pojechał. Szkoła kasę z gminy miała, taką na dzieci byłych PGR-owców i od sponsora ze Szczecinka - wspomina Janek.
W tym roku nie będzie kolonii i innych form wypoczynku letniego dla dzieci z rodzin byłych pracowników zlikwidowanych PGR na terenach dawnych województw szczecińskiego i koszalińskiego, niegdyś najsilniej "spegeeryzowanych". Agencja Nieruchomości Rolnych (d. AWRSP) nie ma - po zmianie nazwy i statutu - obowiązku finansowania wypoczynku dla biedoty wiejskiej, popegeerowskiej. Szkoły (ani gminy) nie dostały pieniędzy z tego źródła, dlatego nie mają żadnych planów na wakacje dla dzieci. Informację tę potwierdza Zachodniopomorskie Kuratorium Oświaty w Szczecinie.
Nie jest prawdą, że dzieci z terenów popegeerowskich nie pojadą na wakacje w związku z przejęciem przez resort zadań realizowanych dotychczas przez Agencję Własności Rolnej Skarbu Państwa, obecnie Agencję Nieruchomości Rolnych - powitwierdzi Mieczysław Grabianowski, rzecznik prasowy MENiS. - Resort przeznaczył na wypoczynek wakacyjny dla tych dzieci 15 mln zł z rezerwy budżetowej. W tym roku organizatorami wypoczynku będą kuratoria oświaty w poszczególnych województwach. Listę dzieci objętych tą formą pomocy mają przygotować oddziały ANR - tłumaczy. I zapewnia, że pieniądze dotrą do dysponentów na czas.
* * *
Witold Gładkowski, przewodniczący Rady Powiatowej SLD w Szczecinku, senator RP z Zachodniopomorskiego:
Pomoc finansową Agencji Nieruchomości Rolnych przy organizowaniu wakacji dzieci we wsiach popegeerowskich, zgodnie z nowelizacją ustawy o ANR, przejęło Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu. Zaniepokoiło mnie wykreślenie odpowiednich zadań z kompetencji Agencji Nieruchomości Rolnych w terminie wcześniejszym - już od 5 maja bieżącego roku. Debata w parlamencie i tłumaczenie przedstawicieli rządu w czasie prac nad nowelizacją ustawy o zadaniach Agencji nie rozwiały moich wątpliwości. Zwróciłem się do ministra MENiS z pytaniem, czy resort ten jest przygotowany organizacyjnie i finansowo do pomocy socjalnej dla dzieci biedoty po PGR, m.in. finansowania tegorocznych wakacji letnich. W odpowiedzi minister wyjaśnił mi, iż resort edukacji będzie w pełni realizował nowe zadania dopiero od stycznia 2005 r. Czyli na przestrzeni ośmiu miesięcy - od maja do grudnia tego roku - faktycznie nie będzie żadnej opieki socjalnej nad dziećmi byłych pracowników PGR. Wystąpiłem do premiera Marka Belki z pytaniem, czy podjęte zostaną działania rządu w celu zapewnienia ciągłości ustawowych świadczeń socjalnych. Czekam na odpowiedź.