Wraca problem odszkodowań za uprawy zniszczone przez zwierzynę leśną. Rolnicy z gminy Wolbórz narzekają, że odszkodowania są za niskie. Myśliwi, którzy wypłacają pieniądze są innego zdania: mówią, że to rolnicy zawyżają straty.
Podobne problemy mają też rolnicy z województwa lubuskiego. Sprawa staje się coraz bardziej powszechna. Rolnicy zgodnie twierdzą, że oględziny są zbyt pobieżne. "Gdy rolnik się nie zgodzi, przychodzi następna komisja, która nie podważy opinii tej pierwszej ponieważ to są ci sami ludzie, pracujący w jednym kole" - mówi rolnik Jan Słocki.
Poszkodowani od wielu lat domagają się aby szacowanie szkód przeprowadzały niezależne komisje, niezwiązane z kołami łowieckimi. Ale rolnicy nie chcą iść do sądu tłumacząc, że i tak mają duże wydatki z powodu zniszczonych upraw i na opłaty sądowe już ich po prostu nie stać. "Rolnikowi zawsze przysługuje skarga czy poinformowanie zarządu okręgowego PZŁ, który nadzorując koła łowieckie zawrze może wyciągnąć konsekwencje" - mówi Łowczy Lasów Państwowych Jan Błaszczyk.
Może, ale nie musi, i najczęściej nie wyciąga żadnych konsekwencji uznając roszczenia rolników za bezpodstawne.