Ptak_Waw_CTR_2024
Green Gas Poland

Musimy być tańsi i lepsi

10 lipca 2003

Wódka czysta, kiełbasa krakowska sucha, papież i piękne kobiety – z tym najczęściej jest kojarzona Polska za granicą. Czy na rynkach wspólnej Europy jest miejsce dla naszych wyrobów?

Często gwarancją powodzenia wyrobów jest kraj pochodzenia – cenimy sobie włoski design, niemiecką solidność albo japońską pasję do miniaturyzacji. Dlatego nasi producenci nierzadko na zagranicznych rynkach ukrywają się pod obcymi nazwami. Nie chcą, aby nazwa firmy sugerowała, że jest ona polska.

Czy polskie cukierki albo jogurty będzie można kupić w Wielkiej Brytanii lub Szwecji, gdy za niespełna rok staniemy się członkami Unii Europejskiej? Czy przekonają się do nich zachodni konsumenci i zamiast jogurtu "Bauera", sięgną np. po jogurt z grodkowskiego "Gomi"?

Chałwę i cukierki już można kupić za granicą. Na razie do sklepów w Niemczech, Czechach czy na Węgrzech trafia niewiele, bo około 10% produkcji brzeskiej "Odry". Cecylia Zdebik, prezes "Odry" twierdzi, że jej smakołyki mogłyby przypaść do gustu zagranicznym łasuchom. Po 1 maja 2004 roku będzie znacznie łatwiej eksportować polskie towary. Trzeba jednak zadbać o odpowiednią dystrybucję. Zmniejszyć liczbę pośredników, bo przez nich produkt, który trafia na sklepowe półki, jest dużo droższy. Nasze wyroby powinny być nieco tańsze od słodyczy zachodnioeuropejskich, żeby mogły z nimi konkurować – uważa Cecylia Zdebik.

Pozostaje jeszcze obalenie stereotypu, że nasze produkty mają gorsza jakość niż unijne. I najważniejsze – trzeba poprawić promocję i reklamę. Większość zachodnich producentów słodyczy nie wyobraża sobie wypuszczenia nowego wyrobu na rynek bez kampanii reklamowej w telewizji. Dla naszych firm prowadzenie takiej promocji jest prawie niemożliwe z powodu horrendalnych, jak na na nasze warunki, kosztów emisji telewizyjnych spotów. Nawet nie dowiadywaliśmy się, ile mogłaby kosztować kampania reklamowa za granicą. W Polsce jej koszty wynoszą około 1,5-2 mln złotych za miesiąc – mówi prezes "Odry" 

Jak firma chce dotrzeć do zachodnich konsumentów? Szczegółów firma nie chce zdradzać. Zasłania się tajemnicą i możliwością utraty ciekawych pomysłów na rzecz konkurencji. Na pewno na początku brzeskie słodycze promowane będą tam, gdzie mieszka Polonia, bo byli mieszkańcy często przez sentyment, zamiast po marsa wolą sięgnąć po krówkę. Na pewno można byłoby się zastanowić nad promocją Polski. Kraj również może być marką. Wówczas produkty pochodzące z danego państwa są kojarzone z konkretnymi walorami – zauważa Cecylia Zdebik. 

By zaistnieć na rynkach zjednoczonej Europy, według pani prezes, po pierwsze trzeba spełniać normy, które dopuszczają towar do obrotu w Unii Europejskiej. Należy zadbać także o odbiorców oraz o cenę i jakość. Nasz produkt musi być lepszy od towarów, które już można kupić w sklepach zachodniej Europy, ale jego cena powinna być nieco niższa, aby konsument po niego sięgnął. Pozostaje jeszcze stworzenie marki, a warto w nią zainwestować. 

Na myśl o krakowskiej suchej albo kiełbasie śląskiej wielu mieszkańcom zachodniej Europy, którzy mieli kiedykolwiek okazję spróbowania polskich wędlin, cieknie ślinka. Nic dziwnego, bo nasi przetwórcy nadal używają starych receptur, podczas gdy ich zachodni koledzy z nich zrezygnowali. Rezultat? Tego nie trzeba tłumaczyć nikomu, kto spróbował "bezsmakowej" szynki z zachodniego marketu.

Szansę dla swoich wyrobów po naszym wstąpieniu do Unii widzi Ryszard Mroczek, właściciel zakładu wędliniarskiego w Tarnowie Opolskim. Do maja przyszłego roku jego firma będzie już spełniała wymogi unijne i i wędliny spod Opola będą mogły bez przeszkód trafiać na półki sklepowe w Europie. Koszt dostosowania jest niemały, dlatego przedsiębiorca chce skorzystać z pomocy programu SAPARD. Na pewno nie powinniśmy się obawiać wejścia z naszymi produktami na rynek Unii. Nasze wędliny, nie boję się tego powiedzieć, są nierzadko lepsze od wyrobów naszych zachodnich kolegów.– mówi.

Jego zdaniem, nie ma powodu, abyśmy wstydzili się naszych zakładów. Wiele tych, które są jeszcze przed modernizacją nie jest gorszych od przetwórni na zachodzie Europy. Dlaczego więc unijni biurokraci stawiają naszym przetwórniom mnóstwo poprzeczek i w kolejnych raportach wytykają nierówne kafelki, kapiące krany i złe – ich zdaniem – warunki sanitarne. Może obawiają się, że nasze wyroby mogłyby być atrakcyjniejsze od zachodnich? Niektóre, przede wszystkim małe, firmy nie spełniają unijnych norm i nie będą mogły swoich wyrobów eksportować. To ograniczy konkurencję – twierdzi Ryszard Mroczek.

Właściciel przetwórni wejdzie na rynek Wspólnoty z kiełbasą śląską i krakowska suchą. Ale myśli nie tylko o wspólnotowym rynku. Jeśli jego zakład  będzie spełniał normy UE, eksport będzie też możliwy do krajów spoza Unii. O wędliny z Tarnowa Opolskiego pytali już klienci z Rumunii i Bułgarii. Pomysły na promocję Ryszard Mroczek już ma. Jego zdaniem, najlepiej sprawdzą się degustacje, bo nie wiążą się z dużymi kosztami, a klient ma możliwość spróbowania wyrobu i od razu jego zakupu. Trzeba postawić na marketing. Przydaliby się ludzie, którzy zadbaliby o promocję naszych wyrobów na unijnych rynkach, zaaranżowali spotkania i zadbali o to, aby polskie firmy i ich wyroby były obecne na targach – stwierdza.

Czy opolskie twarogi i jogurty będzie można kupić we Francji albo we Włoszech? Już po1 maja przyszłego roku nie można tego wykluczyć. Grodkowska Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska "Gomi" w blisko 80% spełnia wymogi unijne. Jest w tzw. grupie zakładów B1, czyli do dnia akcesji powinna do norm UE się dostosować. Musimy jeszcze dostosować pomieszczenia socjalne – wyjaśnia Józef Górski, prezes firmy. Jakie produkty będzie można kupić na rynkach krajów Unii Europejskiej – jeszcze nie wiadomo. Na pewno wśród nich mogą znaleźć się twarogi. Zachód odszedł od tradycyjnej produkcji. W ich wyrobach można znaleźć mnóstwo sztucznych dodatków. Nasze wyroby mają ich znacznie mniej i dlatego mogą być atrakcyjniejsze dla zachodniego konsumenta – przekonuje Józef Górski. 

Prezes nie potrafi jednak na razie określić, ile procent rocznej produkcji mogłoby trafić na unijne rynki. Jego zdaniem, póki co trudno jest na ten temat spekulować, a powód jest prosty. Na dostęp do rynków zbytu liczą nie tylko polscy producenci. O klientów walczyć będą także firmy zachodnie u nas. Czy w takim razie nasze firmy mogą konkurować z zagranicznymi. Zdaniem Józefa Górskiego, nasze dobre produkty mogą się znaleźć na jednej półce obok francuskich serów i niemieckich jogurtów. Do rozwiązania pozostaje jeszcze kwestia promocji. Podczas, gdy my mnóstwo pieniędzy przeznaczamy na dostosowanie naszych zakładów do unijnych norm, zachodni przedsiębiorcy mogą zainwestować w kampanie reklamowe – uważa prezes.


POWIĄZANE

Nie ma turów jest Turvita w dolinie Liwca Twaróg jest tym światowym wyróżnikiem,...

Transformacja energetyczna w Polsce nabiera tempa. Coraz większe znaczenie w tym...

W Polsce występuje ponad 470 gatunków pszczół, a na świecie ich liczba przekracz...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę