Mamy kolejny kryzys w handlu z Rosją. Jego skutki mogą spowodować wielomilionowe straty dla polskich eksporterów. - Chodzi o politykę, a nie o biznes - twierdzą nasi rozmówcy.
Rosjanie wydłużyli listę produktów z Polski, których nie chcą wpuszczać na swoje terytorium.
Nowa lista została opublikowana w poniedziałek w nocy. Oprócz żywności znalazły się na niej także m.in. wyroby z drewna. Wielkość ich eksportu nie jest duża. Ale wprowadzenie ich do wykazu zakazanych produktów zaostrza spór handlowy między naszymi krajami. Zakaz obejmuje już 8 proc. wartości polskiego eksportu do Rosji. - Te kroki są wyjątkowo surowe w stosunku do przewinienia - mówi "Rz" wiceminister rolnictwa Lech Różański.
Sfałszowane świadectwa
Co zarzucają nam Rosjanie tym razem? Ich służby weterynaryjne i sanitarne wykryły niedawno w produktach roślinnych importowanych z Polski 17 przypadków występowania szkodników.
-Zapytaliśmy więc polskie władze, jak to możliwe, że te produkty dostały certyfikaty poświadczające ich jakość. Okazało się, że z 87 certyfikatów 35 było sfałszowanych. Także przy imporcie mięsa niejednokrotnie wykryliśmy towary pochodzące nie z Polski, tylko krajów objętych w Rosji zakazem sprowadzania żywności, np. Argentyny - mówi "Rz" Nadieżda Maszina z Biura Prasowego rosyjskiego Ministerstwa Rolnictwa. Dlatego Rosjanie zakazali importu wielu produktów z Polski.
Utracone miliony
- Nie mam wątpliwości, że konflikt o świadectwa fitosanitarne i weterynaryjne ma podłoże polityczne. Przez ostatnie 15 lat było sporo takich konfliktów -mówi "Rz" Janusz Steinhoff, wicepremier w rządzie AWS. Przypomina on, że kilka tygodni temu Rosjanie zwrócili się do nas z wnioskiem o zmianę warunków umów o dostawy gazu. - Lista zapalnych postulatów ostatnio wyjątkowo się wydłuża i trzeba je szybko wyjaśnić -mówi były wicepremier.
Pewne jest, że za rosyjski zakaz zapłacą polscy eksporterzy. Szacujemy, iż każdy miesiąc będzie ich kosztował ok. 85 mln zł. - Polski eksport jest zbyt duży, by mocno ucierpiał na zakazie, ale pojedyncze polskie firmy to odczują. Dotyczy to zwłaszcza producentów warzyw i owoców - usłyszeliśmy w polskiej ambasadzie w Moskwie.
Kiedy Unia pomoże
Polscy urzędnicy nie chcą ujawniać strategii postępowania z Rosjanami. Między innymi liczymy na wsparcie Unii Europejskiej. - Prosiliśmy już władze Unii o zajęcie stanowiska w tej sprawie.Sądzę, że nie trzeba będzie na nie czekać długo -mówi "Rz" Lech Różański.
Unia Europejska sugeruje jednak, aby na razie samodzielnie porozumieć się z Rosjanami. -Mamy wcześniejsze doświadczenia takich sporów z Rosją krajów członkowskich. I na ich podstawie uważamy, że najlepszą drogą rozwiązania konfliktów są negocjacje dwustronne - mówi "Rz" Philip Todd, rzecznik Komisji Europejskiej do spraw zdrowia i ochrony konsumentów. Według Brukseli pierwszym etapem są kontakty na poziomie eksperckim między Warszawą i Moskwą. Dopiero kiedy one nie przyniosą rezultatu, Warszawę może zastąpić Bruksela. - Ale wtedy potrzebujemy całej technicznej dokumentacji - mówiTodd. Na razie takiego wniosku ze strony polskiej nie było.
Od 15 lat lista spraw, których nie udało nam się uregulować z Rosjanami, stale się powiększa. Ciągle jesteśmy uzależnieni od rosyjskich dostaw ropy i gazu. Przypomnijmy, że w zeszłym roku Gazprom wstrzymał dostawy tego surowca do Polski.