Moda na wiatraki wybuchła nagle. Wprawdzie jeszcze niewiele ich widać, ale na terenach, gdzie wieją silne wiatry od 2 lat wręcz grasują przedstawiciele firm, którzy chcą budować siłownie. Namawiają rolników do wydzierżawienia gruntów, obiecują ogromne zyski i zachęcają do podpisania umów dzierżawnych. Często są to tzw. zaklepywacze gruntów, czyli pośrednicy, którzy po zawarciu z rolnikiem umowy odstępują ją firmom inwestującym.
Niestety, wielu rolników dało się nabrać na ich obiecanki. Bo okazuje się później, że realna zapłata za dzierżawę jest bardzo niska, że stawki są niejasno określone, że umowy nie są równe dla obu stron i nie można ich zerwać, a kary horrendalnie wysokie i można nawet stracić majątek.
Rolnik przestaje dysponować swoimi gruntami. Są problemy z przekazaniem gospodarstwa, uzyskaniem renty strukturalnej i unijnych dopłat. Rolnik ma ograniczone pole manewru, jeśli chodzi o inwestycje w gospodarstwie. Zdarza się nawet, że firmy żądają kaucji hipotecznej.
Wiadomo, że zyski ze sprzedaży energii wielokrotnie przewyższają koszty. Ale rolnik ich nigdy nie pozna, nawet jeśli jego czynsz będzie określony jako procentowy udział w zyskach ze sprzedaży.