W tym roku pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego nie notują właściwie przypadków spotkań turystów z niedźwiedziami. W czasie poprzednich wakacji zdarzały się sytuacje, w których misie zachęcone przez ludzi zdzierały plecaki z turystów.
W tym roku TPN prowadzi akcję pod hasłem niedźwiedź to nie miś. Ma ona
uświadomić turystom, że niedźwiedź to dzikie zwierzę, a nie coś na kształt
pluszowej zabawki, do której można się przytulić.
We wtorek wieczorem
misia mogli obserwować turyści schodzący z Giewontu. Niedźwiedź w odległości
około 200 metrów od szlaku w tzw. piekiełku zajadał borówki, a po kilku chwilach
ruszył w górę zbocza.
Rzeczywiście w tym roku nie notujemy praktycznie
groźnych spotkań z niedźwiedziami – zauważa Zbigniew Madeyski z Centrum
Informacji Turystycznej TPN. – Turyści powinni pamiętać jednak o zachowaniu
ostrożności. Moim zdaniem, fatalny jest na przykład ministerialny przepis, który
od paru lat pozwala na wprowadzanie na teren parku psów. Niedźwiedzie bardzo nie
lubią naszych czworonożnych przyjaciół. Musimy pamiętać więc, że wyprowadzając w
Tatry psa, stwarzamy zagrożenie dla siebie i otoczenia.
Przy
schroniskach nocną ochroną przed misiami są za to tzw. elektryczne pastuchy,
czyli ogrodzenia z drutu pod niskim napięciem. Prąd jest włączany w nocy. Takie
zabezpieczenie ma ostudzić zapędy misiów przed buszowaniem po schroniskowych
spiżarniach.