Ministerstwo rolnictwa może jedynie stosować środki dozwolone prawem, unijne przepisy zabraniają interwencji na rynku wieprzowiny - poinformował dziennikarzy minister rolnictwa Marek Sawicki.
"Nie ma takiej możliwości, żeby państwo polskie dokonywało zakupu interwencyjnego na rynku trzody chlewnej. Jeśli taki zakup będzie, będzie to zakup unijny" - podkreślił minister. Dodał, że od kilku dni ceny wieprzowiny rosną i wyraził nadzieję, "że powoli ta sytuacja się ustabilizuje".
"Polska już potęgą wieprzową nie będzie; powinniśmy się skupić na segmencie przetwarzania bezpośredniego" - uważa Sawicki. Jego zdaniem, takie przetwórstwo może odbywać się w ramach tzw. sprzedaży bezpośredniej lub przez małe firmy produkujące na rynek lokalny lub na bliski eksport, ale wieprzowiny "podwyższonej jakości". Jak zaznaczył, to powinny zrobić gospodarstwa, które mają 200-500 sztuk trzody, one powinny zorganizować się i dać nową ofertę konsumencką.
Według ministra wszystkie duże zakłady, które wykorzystują surowiec z importu m.in. z Danii i Niemiec, nadal będą funkcjonowały, bo działają na rynku globalnym i one będą dyktowały warunki skupu trzody. Jak zaznaczył rolnikom zrzeszonym np. w Danish Crown nie tyle zależy na cenie żywca, ile na dochodach ich spółdzielni.
"Zachęcam rolników, by tworzyli grupy producenckie, bo grupy, które mają umowy z dwoma-trzema zakładami, mają ceny na poziomie 4,5 zł za kg żywca, a nie 3,5 zł/kg" - podkreślił Sawicki. Jak zaznaczył, jest to jakieś rozwiązania na stabilizację dochodów. Indywidualny rolnik nie ma szans na uzyskanie dobrych cen - dodał.
Sawicki mówiąc o dalszym rozwoju rynku trzody chlewnej w Polsce, podkreślił, że nie ma możliwości dofinansowania produkcji świń, więc albo Polska pójdzie w kierunku specjalizacji produkcji mięsa podwyższonej jakości, albo rolnicy będą próbowali konkurować ze spółdzielniami duńskimi czy niemieckimi. Dodał, że jedyne możliwe wsparcie, to dofinansowanie inwestycji w gospodarstwie rolnym np. na budowę chlewni w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Maksymalne dofinansowane może wynieść 900 tys. zł.
Zdaniem ministra, rynek wieprzowiny, który podlega prawom gospodarki wolnorynkowej, nigdy nie ustabilizuje się, ale bardziej odporny na "huśtawki" będzie ten, kto jest lepiej zorganizowany.
Sawicki był też pytany o sprawę odszkodowań za straty spowodowane przez dziki. Jak mówił, zastanawia się, czy może jeszcze raz uruchomić rekompensaty z tego tytułu w ramach pomocy "de minimis". Takie wsparcie zostało zaproponowane rolnikom w listopadzie u.br.
O odszkodowania za straty spowodowane przez dziki ubiegało się 579 rolników z województwa podlaskiego. Kwota wypłaconych rekompensat wyniosła 1,84 mln zł. Wysokość wsparcia - to 850 zł za 1 ha zniszczonych upraw. Resort rolnictwa szacował wówczas, że na odszkodowania trzeba przeznaczyć ponad 6 mln zł.
Odszkodowania za straty spowodowane przez dziki było jednym z postulatów Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych. Domagali się też interwencji na rynki wieprzowiny. M.in. z tego powodu rolnicy blokowali drogi m.in. w miejscowości Zdany koło Siedlec, a w czwartek protestowali pod ministerstwem rolnictwa. Był też "marsz gwiaździsty" na Warszawę; na obrzeża stolicy do miejscowości Zakręt dotarło ok. 140 traktorów.
"Nie słuchamy tego, co mówi szef OPZZ RiOR Sławomir Izdebski, bo ważnych spraw i problemów rolniczych nie rozwiąże się na blokadach i na drogach. Ministerstwo rolnictwa mając środki może używać ich tylko i wyłącznie w granicach i na zasadach prawa wspólnotowego rolnego i prawa krajowego" - tłumaczył dziennikarzom Sawicki.
Dodał, że okłamywanie rolników, że można zrobić interwencję na rynku wieprzowiny, bądź też zapłacić za kwoty mleczne, jest po prostu nieuczciwością.
Zdaniem ministra, rolnikom można pomóc, ale nie wyprowadzając ich na ulicę czy na blokady, tylko przygotować ich do tego, aby jak najlepiej wykorzystali możliwości pozyskania pieniędzy w ramach dopłat bezpośrednich.
5940249
1