Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez ministra rolnictwa Wojciecha Olejniczaka skierował w piątek do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zarząd Stowarzyszenia Armatorów Rybackich (SAR) z siedzibą w Kołobrzegu - poinformował PAP prezes SAR Bogdan Waniewski.
"Rząd polski reprezentowany przez ministra Olejniczaka na posiedzeniu Rady Ministrów Rolnictwa w Brukseli zaakceptował pod koniec grudnia ub.r. niekorzystne udziały procentowe w podziale limitów połowowych na Bałtyku. Minister Olejniczak nie dopełnił w ten sposób obowiązków i działał na szkodę interesu narodowego, bo zgodził się na to, byśmy w tym roku mogli złowić mniej ryb. Straty poniosą Skarb Państwa, rybacy i przetwórcy" - powiedział Waniewski.
Wiceminister rolnictwa Andrzej Kowalski, który brał udział w z ramienia Polski negocjacjach w Brukseli (minister Olejniczak nie uczestniczył w tych negocjacjach), poproszony w piątek przez PAP o odniesienie się do zarzutów Stowarzyszenia powiedział: "Trudno się ustosunkować, gdyż nie znam materiału skierowanego do prokuratury".
"Może budzić zdziwienie, że w tym roku powstał protest skoro w nic się gwałtownie nie zmieniło w stosunku do ubiegłego roku" - powiedział.
Unia Europejska zdecydowała, że polscy rybacy w 2005 roku będą mogli odłowić na Bałtyku 13,2 tys. ton dorszy i nieco ponad 35 tys. ton śledzi.
Kowalski wyjaśnił, że w przypadku kwoty połowów dorsza, Polska otrzymała prawo połowu tyle samo tej ryby, co w na początku ubiegłego roku. Pod koniec roku zwiększono ten limit i w efekcie w 2004 r. kwota połowu dorsza wyniosła 15,8 tys. ton.
Kowalski podkreślił, że negocjacje były bardzo trudne i początkowo Unia stała na stanowisku, że w związku z małymi zasobami dorszy należy zakazać na rok połowów tych ryb. W efekcie negocjacji Unia zgodziła się na wprowadzenie 4,5-miesięcznego okresu ochronnego.
Rybacy obliczyli, że przyznane kwoty połowów są mniejsze od zawartych w Konwencji Gdańskiej (dot. połowów i zachowania żywych zasobów w Morzu Bałtyckim, podpisanej przez Polskę w 1973 r.) i Traktacie Akcesyjnym. W obu dokumentach mają zagwarantowane, że będą mogli odłowić znacznie więcej ryb - 15,825 tys. ton dorszy i 43,099 tys. ton śledzi.
"Zachodzi zagrożenie, że śledzie w ramach przyznanego limitu zostaną odłowione już w lutym i zbankrutują rybacy łodziowi łowiący na Bałtyku Zachodnim" - ostrzega Waniewski.
Wiceminister Kowalski zwrócił jednak uwagę, że limit połowów został ustalony tylko na 2005 rok (a nie tak jak Unia proponowała na kilka lat) i w przyszłym roku można powrócić do negocjacji.
W uzasadnieniu zawiadomienia do prokuratury rybacy twierdzą, że konsekwencją zmniejszenia limitów połowowych na Bałtyku będzie pozbawienie ich dochodów w wysokości ok. 30 mln zł, a wliczając w to cały sektor rybołówstwa ogólne straty z tego tytułu wyniosą ponad 60 mln zł.
"Polska nie wypowiadając warunków Konwencji Gdańskiej, a Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, przyjmując inne niż zawarte w niej ustalenia podziału procentowego ryb doprowadził do przyjęcia niekorzystnych i gorszych warunków udziału w możliwościach połowowych na Morzu Bałtyckim dla polskiego rybołówstwa, czym dopuścił się do działania szkodę interesu narodowego, społecznego oraz interesu osób prawnych i fizycznych" - napisano m.in. w przesłanym w piątek do Prokuratury Okręgowej w Warszawie dokumencie.