Jest pewne, że tegoroczny budżet nie będzie nowelizowany -
poinformował w Sejmie premier Leszek Miller. Szef rządu przedstawił posłom
informację o stanie finansów publicznych i stanie finansów państwa.
"Charakterystykę finansów publicznych można zacząć od tegorocznej ustawy
budżetowej. Ustawa budżetowa zawiera trzy priorytety. Miał to być budżet
wysokiego wzrostu gospodarczego i tak jest. Tempo wzrostu PKB wynosi ponad 5
proc. Miał to być budżet korzystnej integracji europejskiej. Wstępne podliczenia
środków wskazują, że wykorzystamy je w całości. Zwiększył się też udział
samorządów we wpływach z podatków, co także było założeniem tegorocznego
budżetu" - powiedział Miller.
Dodał, że wszystkie główne wskaźniki wykonania budżetu państwa są korzystniejsze niż w latach ubiegłych. "Dochody budżetowe są wyższe o 2,6 mld zł. Mamy do czynienia w Polsce z wyraźnym i trwałym wzrostem gospodarczym" - podkreślił.
Powiedział też, że warunki gospodarcze pozwalają na to, by stwierdzić, że w I kwartale tego roku wzrost gospodarczy przekroczy 5 proc.
Miller wyraził przekonanie, że jeżeli obecny wzrost gospodarczy utrzyma się do końca roku, to "liczba zatrudnionych Polaków powinna wzrosnąć o dodatkowe ćwierć miliona osób".
Dodał, że przedsiębiorstwa zwiększyły swoje zyski. Nadal wzrasta eksport, a wolniej rośnie import. Według niego, rośnie także bilans handlowy.
"Aby mogły wzrosnąć płace, wpierw muszą wzrosnąć dochody przedsiębiorstw. Pierwszy warunek został już spełniony. Spełnienie drugiego warunku jest tylko kwestią czasu" - zapewnił Miller.
Odnosząc się do ostatnich komentarzy pojawiających się w mediach, że po wejściu Polski do UE wzrosną ceny, Miller zapewnił, że nie ma takiego niebezpieczeństwa. "W 2004 roku średnioroczna inflacja nie wyniesie więcej niż 2 proc. Straszenie wzrostem cen po wejściu do UE jest działaniem nieodpowiedzialnym" - powiedział.
Ocenił, że stan, w którym obecny rząd pozostawia gospodarkę narodową, tworzy dla nowego gabinetu dobrą pozycję startową. "Przed naszymi następcami stoi zadanie dalszej restrukturyzacji finansów, umocnienie zarządzania budżetem oraz pełne wykorzystanie środków z UE" - wyliczał premier.
Zwrócił uwagę na konieczność reformy finansów publicznych. "Polski nie stać na odejście od planu racjonalizacji wydatków publicznych bez względu na to, czyim nazwiskiem będzie on firmowany. Mam nadzieję, że dziś nikt nie ma już wątpliwości. To jedyna droga do zmniejszenia deficytu budżetowego. Bez tego nie bylibyśmy w stanie zapewnić bezpiecznej absorpcji środków unijnych" - powiedział.