aaaaaaaaaaaJOHN_DEERE1

Miller i posłowie o gospodarce w Sejmie

16 kwietnia 2004

Leszek Miller powiedział, że nic nie wskazuje na to, aby po wejściu do Unii Europejskiej gwałtownie wzrosły ceny. Analitycy przewidują w tym roku inflację na poziomie dwóch procent. Zdaniem premiera, pogłoski o wzroście cen po pierwszym maja stwarzają atmosferę zagrożenia przed wejściem do Unii.

Premier oświadczył, że nowy rząd musi kontynuować korzystną politykę gospodarczą, a także uzdrowić finanse publiczne. Niezbędna jest w tym celu realizacja programu zmniejszenia wydatków budżetowych.

Miller przyznał, że pozytywne zjawiska w gospodarce nie wpłynęły jeszcze na poprawę poziomu życia. Podkreślił jednak, że jeśli gospodarka będzie się rozwijać, to wzrosną dochody obywateli, będą też powstawać nowe miejsca pracy.

Leszek Miller powiedział, że wskaźniki wykonania budżetu są w tym roku lepsze, niż w roku ubiegłym. Dochody budżetu wzrosły o 2 miliardy 600 milionów złotych czyli o około 6 procent. Zdaniem premiera nie trzeba będzie nowelizować budżetu. Miller dodał, że interesy budżetu są dobrze zabezpieczone.

Premier powiedział, że obniżenie podatku CIT z 27-miu do 19-tu procent zwiększy zainteresowanie Polską zagranicznych inwestorów, ograniczy też "szarą strefę". Miller dodał, że udało się zrealizować plan jego rządu, przewidujący zwiększenie wzrostu gospodarczego do 5-ciu procent w ciągu 3-ech lat. Wzrasta przy tym produkcja przemysłowa i eksport.

- Wszystko wskazuje na to, że wzrost PKB w I kwartale 2004 r. przekroczy 5 proc. i wyniesie 5,3 proc. - poinformował w piątek w Sejmie minister finansów Andrzej Raczko. Według niego, mamy do czynienia z ożywieniem przechodzącym w boom gospodarczy.Raczko przedstawił informację rządu na temat stanu finansów publicznych i finansów państwa.

- Zdrowy trend przyspieszającej gospodarki jest realizowany przy zachowaniu równowagi makroekonomicznej. To jest czynnik bardzo ważny, ponieważ pozwala nam przewidywać, że wzrost gospodarczy będzie kontynuowany, a nie będzie hamowany przez naruszenia równowagi gospodarczej i tym samym konieczność jej przywracania - powiedział.

Raczko przypomniał, że na stan finansów państwa mają wpływ dwa czynniki: dobry stan gospodarki i rozwiązania legislacyjne, takie jak "bardzo śmiałe decyzje podatkowe" i rozwiązania korzystne dla przedsiębiorczości.

- Wyraźne oznaki ożywienia gospodarczego przechodzą w boom gospodarczy - powiedział. -Boom produkcyjny i boom przemysłowy jest faktem, ten trend będzie kontynuowany - dodał Raczko.

Podkreślił, że dobry stan gospodarki wynika głównie z rosnącego eksportu i stabilnej konsumpcji. Zaś inflacja nie powinna przekroczyć 2 proc. w skali całego 2004 r. W styczniu i lutym poziom inflacji okazał się znacznie niższy, niż prognozowali analitycy i wyniósł 1,7 proc. Produkcja przemysłowa w I kw. tego roku wzrośnie o ponad 20 proc., wzrost może wynieść 24 proc.

Jednak - według niego - niepokojącym czynnikiem jest niestabilność polityczna. Brak tej stabilności opóźnia napływ inwestycji zagranicznych do Polski. Jest też powodem wahań kursu złotego, podczas gdy złoty powinien wzrastać w dłuższym okresie.

- Możemy brać po uwagę, że boom inwestycyjny zostanie opóźniony o kwartał, wynika to ze złej oceny ryzyka inwestycyjnego przez zagranicznych inwestorów - powiedział.

Minister podkreślił, że realizacja deficytu budżetowego za pierwsze dwa miesiące tego roku wyniosła 20,7 proc., a w ciągu trzech miesięcy będzie to 26,3 proc. Jest to najlepszy wynik od 2001 r., ponieważ zwykle w ciągu pierwszych dwóch miesięcy wskaźnik ten przekraczał 30 proc. w skali roku. "Te czynniki napawają optymizmem" - powiedział.

Raczko uspokajał, że Polsce nie grozi scenariusz argentyński, ponieważ mamy zaufanie zagranicznych rynków finansowych. Przypomniał, że Ministerstwo Finansów operuje na znaczących rynkach finansowych, zaś liczba inwestorów wierzących w pozytywny rozwój sytuacji w Polsce jest kilkakrotnie większa niż jeszcze kilka miesięcy temu.Raczko dodał, że w ostatnich latach zaobserwowano wyraźne przyspieszenie wzrostu długu publicznego. W tym roku wynosi on 51 mld zł.- Wprowadzenie w Polsce unijnej metodologii liczenia długu publicznego spowodowałoby, że na koniec 2004 roku polski dług publiczny stanowiłoby 47,6 proc. PKB - poinformował w piątek w Sejmie Zbigniew Kuźmiuk (PSL).Metodologia unijna sprawiłaby, że relacja długu publicznego do PKB byłaby niższa niż przy stosowaniu obecnej metodologii (51-52 proc.).

Kuźmiuk przedstawił posłom projekt uchwały w sprawie zobowiązania rządu do wprowadzenia w Polsce stosowanej w UE metodologii liczenia długu publicznego. Tłumaczył, że powodem przedłożenia projektu uchwały była toczona od kilku miesięcy dyskusja o zagrożeniach wynikających z rosnącego poziomu długu publicznego w Polsce.

Jak podkreślił Kuźmiuk, rząd przekonuje wszystkich, że trzeba zaordynować polskiemu społeczeństwu "drastyczne ograniczenia". "Musimy z tego powodu ograniczyć świadczenia emerytalne, zasiłki przedemerytalne. Chcemy dwu-trzykrotnie podnieść składkę na ubezpieczenia rolników i motywujemy to tym, że polskie finanse są w bardzo trudnej sytuacji i trzeba je wprowadzić, by nie przekroczyć konstytucyjnej wysokości długu publicznego" - wyliczał.


POWIĄZANE

Już za moment rozpocznie się długo wyczekiwany gorący sezon wakacyjny. Z pomocą ...

Nieustannie pojawiają się nowe informacje o przypadkach, w których oszuści wykor...

Wiele osób posiadających rezydencję podatkową Abu Zabi, Dubaju czy innego emirat...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę