Wiemy już, w jaki sposób rząd podzieli między województwa 16 miliardów euro unijnych dotacji. Wiemy też, że kryteria, które przyjął, nie podobają się samorządom.
Rząd miał do wyboru trzy warianty podziału pieniędzy. Poprosił o konsultacje samorządowców. Ale ci od lutego nie potrafili się zdecydować, który sposób wybrać. Dlatego pieniądze przydzieli samo Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Nie będzie rewolucji. Pieniądze z Brukseli będą przyznawane na dotychczasowych zasadach: 80 proc. dotacji trafi do wszystkich województw. A pozostałe dostaną tylko te regiony, w których poziom PKB na mieszkańca jest niższy niż 80 proc. średniej krajowej, a stopa bezrobocia przewyższa o połowę średnią dla Polski.
Z decyzji ministerstwa cieszy się województwo mazowieckie, największe i najbogatsze w kraju, które dostanie blisko 1, 8 mld euro. Jan Kukułkaz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego uważa, że dobrze się stało, bo na wysoki poziom PKB w Mazowieckiem wpływa Warszawa. -Pozostałe tereny znajdują się na poziomie rozwoju najbiedniejszych regionów wschodnich. Mazowsze ma potencjał, by wykorzystać unijną pomoc - podkreśla Kukułka.
Głównym przegranym jest Śląsk, do którego co prawda popłynie prawie 1,6 mld euro, ale gdyby wybór padł na tzw. wariant trzeci (algorytm 60/40, liczony liczbą ludności i odwrotnością PKB na mieszkańca), to dostałby o 290 mln euro więcej niż teraz. - Przyjęte rozwiązanie jest nieefektywne i niesprawiedliwe - żali się Michał Czarski, marszałek województwa śląskiego.