Żaby, owady i gryzonie pilnie poszukiwane - apeluje rodzina z Ciechanek Łańcuchowskich. Nie dla jednego, a... czterech żarłocznych bocianiątek!
W Ciechankach Łańcuchowskich wszyscy wskazują drogę do gospodarstwa, w którym znajduje się gniazdo z sześcioma bocianami - dwoma dorosłymi i czterema młodymi. W żadnym innym obejściu nie ma takich lokatorów. - W innych gniazdach wykluwał się jeden, dwa boćki. A tu proszę, aż cztery! - z dumą mówią sąsiedzi.
W rodzinie Kowalczyków bociany są tradycją. - Sprowadziły się do nas sześćdziesiąt lat temu - mówi Bronisława Kowalczyk, mama Waldka. - Dziś to już członkowie naszej rodziny. Ale nikt się nie spodziewał, że przybędzie nam kolejnych czterech domowników.
Utrzymanie tylu ptaków sprawia Kowalczykom sporo kłopotów. - Małe siedzą na dachu i czekają na jedzenie. Bocian ojciec już nie nadąża z donoszeniem pokarmu. A ja nie mogę patrzeć, jak one głodują - mówi pan Waldemar. - Dlatego sam zacząłem wynosić im jedzenie na dach.
Codziennie wieczorem Waldemar Kowalczyk przyjeżdża do domu rodziców w Ciechankach, by nakarmić podopiecznych. Z Łęcznej, gdzie mieszka i pracuje, ma kawałek drogi. - Dla boćków to on mógłby nawet sto kilometrów przejechać. Kocha zwierzęta - twierdzi mama Waldka. - On nawet oranżadą by je poił, gdyby boćki lubiły ją pić - żartuje Stanisław Kowalczyk, ojciec.
Przysmakiem bocianów Kowalczyków są gryzonie i żaby. Ale nie gardzą też innymi frykasami. - Ostatnio syn kupił smalec. Nałożył na talerz i wystawił przed dom. Zjadły i to! - opowiada pani Bronisława.
Wilczy apetyt bocianów stał się jednak kłopotem dla opiekuna ptaków. - Chciałbym, aby ktoś pomógł mi je dokarmiać. Pracuję i nie mam wiele czasu, by łapać dla nich żaby. Coraz więcej żab! - martwi się Waldemar.
Jednak według ornitologów bociany powinny samodzielnie zdobywać pożywienie. - Ptaki najlepiej wiedzą, jak radzić sobie w przyrodzie - tłumaczy Monika Skowron, lekarz weterynarii z Zakładu Chorób Ptaków w Akademii Rolniczej w Lublinie. - To smutne, ale szanse przeżycia mają tylko te najsilniejsze. Reszta musi umrzeć.
Ornitolodzy ostrzegają przed dokarmianiem bocianów także z innego względu. - Ptak się przyzwyczai i codziennie będzie żądał smakowitego posiłku - wyjaśnia dr Skowron. - A jak nie dostanie, to kto wie, co może zrobić ze złości.
- To co, mam pozwolić im zginąć? - pyta pan Waldemar. - Nie. Nie ma mowy. Dalej będę wdrapywał się na dach i dokarmiał bocianiątka, dotąd aż się usamodzielnią