Przetwórcy ryb alarmują! W zakładach zaczyna brakować surowca, przede wszystkim dorszy. Staje produkcja i eksport. Ryb brakuje, bo nie ma ich kto i kiedy łowić. To skutki restrykcyjnej ochrony ryb bałtyckich oraz akcji złomowania polskich kutrów. Tymczasem skutek tej akcji miał być odwrotny.
Szef organizacji polskich przetwórców ryb nie kryje irytacji. Dwa tygodnie przestoju w kwietniu, podobnie w styczniu i lutym. Przetwórnie wykorzystują zaledwie połowę mocy. Przestoje są spowodowane unijnymi zasadami ochrony dorszy. Poza 3-mięsięcznym okresem ochronnym jest jeszcze 27 dni bez prawa połowu. Do tego niedziele i święta. Rybacy proponowali, aby zamiast tego odliczać im dni sztormowe, kiedy i tak stali w portach. Minister rolnictwa zdecydował inaczej. Wszystko po to, aby uchronić dorsze przed całkowitym wyłowieniem. Na razie jednak rybakom trudno wyłowić aktualne limity.
Nie mają kiedy, a coraz częściej nie mają też czym łowić. Na skutek złomowania flota zmniejszyła się o 40%. Ale rybacy uważają, że zlikwidowano jej najlepszą część, bo źle ustalono rekompensaty za złomowanie. Flota więc zmniejszyła się, ale większość kutrów nie jest nowoczesna, a co za tym idzie - wydajna. Dlatego przetwórcy muszą coraz częściej kupować dorsze od Niemców czy Skandynawów, którzy mają lepsze jednostki. W efekcie tracą rybacy, przetwórcy, ale i cała gospodarka, bo branża rybna była dotąd lokomotywą polskiego eksportu rolno-spożywczego.