Adam Maciupa (śp.54 l.), rolnik z Pieniężnicy na Pomorzu chciał wybrać resztki owsa z wielkiego pojemnika przyczepionego do kombajnu. Wszedł do środka, ale nagle poślizgnął się. Jego prawa noga wkręciła się w wąski wirnik, przez który przesypuje się zboże. Kolejne sekundy to prawdziwa masakra. Żelastwo powoli miażdżyło kości nieszczęśnika. Przeraźliwie krzycząc z bólu konał...
Adam Maciupa wiele lat przepracował w PGR na stanowisku mechanika. Znał maszyny rolnicze od podszewki. W latach 90., gdy PGR splajtował, pan Adam imał się różnych prac, byle nie siedzieć bezczynnie w domu. Był ochroniarzem na wojskowym lotnisku, potem jeździł trochę do Niemiec. Jak mówią sąsiedzi był wzorowym mężem i ojcem. Wychował dwóch synów i córkę. Doczekał się wspaniałych wnuków. Tego feralnego dnia wziął do pomocy syna Jana, a sąsiada poprosił o wypożyczenie kombajnu. Od początku coś jednak szło nie tak - najpierw maszyna nie zapaliła, a potem skończyło się paliwo. Ale pan Adam był zdeterminowany.
- Chciał jeszcze tego dnia zakończyć żniwa. Obawiał się, że jeszcze dzień zwłoki i spadnie deszcz. Dlatego naprawił usterkę i posłał syna po paliwo. Wreszcie mogli zacząć kosić owies. Kiedy skosili ponad hektar szykowali się do powrotu do domu. Rolnik wszedł jeszcze do ogromnego pojemnika przytwierdzonego do kombajnu, żeby zgarnąć resztki zboża. I wtedy rozegrał się dramat. Poślizgnął się, a jego prawa noga wpadła w wirujące tryby maszyny.
- Słychać było chrzęst miażdżonych kości. Ojciec okropnie krzyczał. Byłem w szoku. Pobiegłem po pomoc - opowiada syn Jan (27 l.).
Na miejscu zjawili się strażacy i pogotowie. Ci pierwsi próbowali jeszcze rozcinać kombajn, aby wydostać rannego. Ich wysiłki spełzły na niczym. Pan Adam skonał w cierpieniach.
- Mojego ojca zgubiła rutyna. Chciał szybko zgarnąć resztkę zboża i wracać do domu. Kiedy usłyszeliśmy jego krzyk było już za późno. Boże, jak on musiał straszliwie cierpieć - mówi drżącym głosem syn.
.png)
Zaloguj przez Facebook
