Rośliny strączkowe mają zastąpić w paszach importowaną teraz soję. Do 2015 roku mamy z nich pozyskiwać 650 tys. ton białka paszowego, co pozwoli na zmniejszenie o połowę zakupów soi.
Takie są założenia programu "Ulepszanie krajowych źródeł białka roślinnego, ich produkcji, systemu obrotu i wykorzystania w paszach", który przygotowało ministerstwo rolnictwa, a przyjął rząd. Jego realizacja do 2015 roku ma kosztować budżet państwa 35 mln złotych. Co dostaniemy w zamian?
Przede wszystkim do 500 tys. hektarów ma wzrosnąć areał uprawy roślin strączkowych, które teraz zajmują 180 tys. hektarów. Chodzi o uprawę różnych gatunków łubinu, bobiku, seradeli czy wyki, które mogą być składnikiem pasz. Dzięki temu produkcja białka paszowego ma być wyższa o 300 tys. ton. Ponadto o 200 tys. ton ma wzrosnąć produkcja białka rzepakowego, a o kolejne 150 tys. ton białka z suszonych wywarów. Razem da to więc dodatkowo 650 tys. ton tego ważnego składnika pasz. W jaki sposób to osiągniemy? Ministerstwo rolnictwa proponuje takie działania, jak: przystosowanie odmian roślin strączkowych do uprawy i lepszego wykorzystania ich plonów jako źródła białka w paszach, wprowadzenie do zmianowania zbożowego roślin strączkowych, opracowanie mieszanek traw z roślinami motylkowatymi.
Jeśli program zakończy się sukcesem, wtedy będzie można nawet o połowę zmniejszyć zakupy za granicą soi, która teraz jest głównym źródłem białka w paszach - pokrywa 80 proc. zapotrzebowania mieszalni pasz na składniki białkowe. Tym samym doszłoby do ograniczenia stosowania śruty z soi modyfikowanej genetycznie, bo praktycznie tylko odmiany GMO tej rośliny są do nas importowane - zastąpiłoby ją białko z rodzimych roślin. A trzeba pamiętać, że 1 stycznia 2013 roku wchodzi w życie zakaz wprowadzania do obrotu na terytorium Polski pasz zawierających GMO i nie ma praktycznie innego sposobu, jak zastąpienie roślin modyfikowanych motylkowymi. "Realizacja programu, oprócz zmniejszenia zależności Polski od importu komponentów białkowych pasz, powinna przyczynić się do poprawienia jakości odmian roślin strączkowych, a także umożliwić wprowadzenie nowych rozwiązań zwiększających wykorzystanie ich potencjału plonotwórczego. Oznacza to zwiększenie bezpieczeństwa białkowego państwa, co jest niezwykle istotne w przypadku wystąpienia światowego kryzysu w tej dziedzinie. W ostatecznym efekcie będzie można mówić o zwiększeniu bezpieczeństwa paszowego Polski" - napisano w uzasadnieniu do rządowego programu.
Przypomnijmy, że teraz rolnicy uprawiający rośliny strączkowe i motylkowe mogą starać się o uzupełniające dopłaty bezpośrednie. Wynoszą one równowartość 60 euro do każdego hektara. Rolnictwo ma z nich korzyść nie tylko w postaci pasz. Wysiewanie takich roślin pomaga także w utrzymaniu żyzności gleb tam, gdzie rolnicy rzadko stosują płodozmian, jak np. w uprawach zbożowych. Wystarczy wtedy, aby np. po żniwach rolnik zasiał łubin, a potem go przyorał, a plony mogą okazać się znacznie wyższe.
9408623
1