To nie afera hazardowa i wysyp automatów odstraszyły klientów od loterii, twierdzi Najwyższa Izba Kontroli w raporcie, na który powołuje się "Dziennik Gazeta Prawna". Zawinił sam Totalizator Sportowy nie dostosowując się do zmian rynku.
Raport wylicza całą masę zaniedbań i błędów Totalizatora, który jako spółka Skarbu Państwa powołana do realizacji monopolu w grach liczbowych, zamiast nimi zajmował się chybionymi inwestycjami, wydawał pieniądze na finansowanie wyścigów konnych, mało skuteczne kampanie reklamowe nowych marek i niezdobywające popularności loterie SMS-owe.
Skutki były opłakane. Jeszcze w 2008 r. przychody ze sprzedaży gier liczbowych wynosiły 3,44 mld zł. W 2009 r. było to 2,99 mld zł, w 2010 r. - 2,44 mld zł, a w 2011 r. - 2,98 mld zł. Zamiast planowanego osiągnięcia 50-procentowego udziału w całym hazardowym rynku, udział Totalizatora Sportowego zmalał z 28,4 proc. w 2006 r. do zaledwie 16,5 proc. w 2010 r.
Wszystko to nie przeszkodziło kadrze kierowniczej podnieść sobie wynagrodzenia - w grupie dyrektorów aż o 20 proc.