Mięso drożeje i zdrożeje jeszcze bardziej, jeśli Lech Kaczyński nie podpisze ustawy zezwalającej na import pasz z GMO. Wieprzowina zdrożała już w tym roku o blisko 21 proc. Do końca roku zdaniem głównego ekonomisty PKO BP Marcina Piątkowskiego podrożeje jeszcze o ponad 10 proc. Według ekspertów podrożeje także drób, choć jak wielki będzie wzrost jego cen, zależy teraz od decyzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego w sprawie ustawy o paszach.
Jej nowelizacja zezwala na import i karmienie zwierząt paszami z roślin genetycznie modyfikowanych. Jeśli Lech Kaczyński nowelizację odrzuci, to od 12 sierpnia Polska będzie jedynym krajem UE, gdzie taki zakaz zacznie obowiązywać. Zakaz pasz z GMO od 12 sierpnia 2008 r. wprowadził jeszcze poprzedni parlament, ale rząd Tuska znowelizował ustawę i wprowadził czteroletnie moratorium. Od wtorku ustawa leży na biurku prezydenta, który ma czas do 5 sierpnia na jej podpisanie.
- Raz słyszymy, że prezydent podpisze, bo inaczej zniszczy polskich hodowców drobiu. Innym razem, że jednak nie podpisze, bo 70 proc. społeczeństwa nie chce żywności z GMO. A czas ucieka - mówi Leszek Kawski z Krajowej Rady Drobiarstwa.
Polska sprowadza dziennie dla drobiu, świń, krów ok. 200 tys. ton pasz opartej na GMO (głównie soi). Paszy bez GMO jest na świecie mało, zaledwie 20 proc. Jest ona droższa (ok. ok. 30 proc.) i mniej efektywna (zwierzęta rosną wolniej nawet o 30 proc.). Jednym słowem, brak podpisu prezydenta oznacza gwałtowny wzrost kosztów produkcji i cen mięsa. Według wyliczeń ekspertów z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa ceny mięsa i jego przetworów, mleka i jaj wzrosną od 20 do 40 proc. Najbardziej brak nowelizacji uderzy w 12 tys. producentów drobiu. Bo drób karmiony jest niemal wyłącznie paszami z GMO.
Jednak nawet jeśli prezydent podpisze ustawę, to nie koniec problemów. Prezydent ma czas do 5 sierpnia, ale im później podpisze nowelizację, tym gorzej dla rynku. - Sprowadzenie do Polski pasz zza oceanu trwa minimum 45 dni. Teraz importerzy czekają na decyzję prezydenta i nic nie robią. Zużywamy pasze wcześniej zgromadzone - uważa Zbigniew Bryś, prezes Izby Zbożowo-Paszowej.
Sytuacja na rynku drobiarskim jest coraz bardziej napięta. Hodowcy mówią, że jeśli przejdą na pasze bez GMO, to zażądają wyższych cen za swoje kurczęta i indyki, tymczasem zakłady przetwórcze twierdzą, że więcej nie dadzą. Taniej będzie bowiem sprowadzić (zwłaszcza przy silnym złotym) mięso drobiowe z innych krajów, niż kupować od polskich dostawców. Już teraz większość zakładów drobiarskich ogranicza produkcję. - Indykpol zamyka zakład w Świebodzinie, Konspol zamierza zwolnić ok. 300 osób. Mamy sygnały, że wiele firm i zakładów przetwórczych już szykuje samochody, by sprowadzić drób z innych krajów unijnych, bo tam karmiony GMO będzie po prostu tańszy niż w Polsce - mówi Kawski.
Zdaniem Marcina Piątkowskiego odrzucenie ustawy przez prezydenta wpłynie nie tylko na wyższe ceny drobiu, ale też na wzrost inflacji. - Mięso ma ok. 7-proc. udział w koszyku żywnościowym, który jest niezbędny do liczenia inflacji. W sierpniu spodziewamy się górki inflacyjnej na poziomie 5 proc. Jeśli inflacja wzrośnie bardziej, to będzie oznaczało, że bank centralny podniesie stopy procentowe, podrożeją nasze kredyty itd. I bez tego ceny w tym roku pójdą w górę z powodu drożejących paliw i wysokich cen zbóż. - mówi ekonomista PKO BP.
9689013
1