Ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz... pędzi. Ma 21 sekund na przejście między skrzynkami i trochę ponad minutę na wręczenie listu poleconego.
Takie normy miała wyznaczyć listonoszom dyrekcja generalna Poczty Polskiej w Warszawie. Informacja taka doprowadziła do szewskiej pasji nie tylko lubuskich pocztowców. Tych medialnych rewelacji nie chce komentować pocztowiec z 26-letnim stażem Bogdan Rafalski z podgubińskich Wałowic. Mówi jedynie, że w wieżowcu może i w tych 21 sekundach między skrzynkami mógłby się wyrobić. Ale na wsi, gdzie są domofony, furtki, psy...
Lubuscy listonosze podejrzewają, że czas na doręczenie przesyłki mierzono w spokojne dni, a obiektami badań byli młodzi, sprawni listonosze na rejonach, gdzie skrzynka pocztowa wisi obok skrzynki.
21,6 sekund, które listonosz ma na doręczenie przesyłki to czas nieprawdziwy – przekonuje rzecznik prasowy poczty Marcin Anaszewicz. Z pisma, które przesłał do nas wynika, że istnieją jednak wyliczenia czasu poruszania się listonosza po „rejonie”. Są tzw. instrukcje badania obciążenia rejonu doręczeń, w których wyliczony jest czas potrzebny np. na wyjęcie korespondencji i włożenie jej do skrzynki. Dla tych czynności nie istnieje jednak pojęcie stałej – cytując dokument – wartości czasu . To zależy m.in. od ukształtowania terenu, pory roku....
"Mam dziesięć wiosek i 70 kilometrów do przejechania" – opowiada Rafalski. "Nie powiem nawet ile waży moja torba, gdyż mam je trzy. Myślę, że średnio przewożę jakieś 30 kilo".
Zaciskanie pasa pocztowego trwa od dawna. Nierentowne urzędy przekształca się w oddziały lub w agencje. Praktycznie znoszone są we wszystkich miejscowościach poniżej gminy, czasem także, jak chociażby w podkrośnieńskim Dąbiu, w miejscowościach gminnych. Pocztowcy mówią krótko: decyduje rachunek ekonomiczny. Nikt im nie dokłada, dlatego także oni do interesu dokładać nie mogą. W ciągu ostatnich lat tylko w południowej części Lubuskiego powstało, w miejsce urzędów i oddziałów, 70 agencji. Część upadła, gdyż nie wywiązywała się z obowiązków – obroty były za małe.
Coraz mniej poczt, coraz większe rejony listonoszy. Lubuscy doręczyciele narzekają, że w nawale zajęć i w pośpiechu trudno jest im już zapanować – nad tym co robią. A przez ich ręce przechodzi sporo pieniędzy.
Poczta Polska przekonuje, że docenia ciężką pracę listonoszy. Dlatego wprowadza m.in. „narzędzie ułatwiające wykonywanie codziennych obowiązków”, czyli wózki będące formą toreb na kółkach.
Poza tym, jak nam napisał rzecznik, w ramach ośmiu godzin pracy (z przerwą na posiłek) listonosz każdego dnia dolicza sobie 15 minut czasu, z którego się nie rozlicza. Może go poświęcić na czynności, które nie zostały przewidziane w instrukcji.