Lepper przed śmiercią zadzwonił do żony. Miał przyjechać...
5 stycznia 2016
W dniu, w którym zięć i współpracownicy znaleźli Andrzeja Leppera martwego w warszawskim biurze, lider Samoobrony miał już być w rodzinnym Zielnowie - pisze Fronda.pl. Billingi potwierdzają, że Lepper kilka godzin przed śmiercią obiecywał, że przyjedzie do domu. 4 sierpnia 2011 r. Andrzej Lepper był w warszawskim biurze Samoobrony. Po południu spotykał się z doradcą od wizerunku Piotrem Tymochowiczem oraz byłym posłem Januszem Maksymiukiem w sprawie ewentualnego startu Samoobrony w wyborach.
Ok. godz. 18.30 lider Samoobrony wybrał się po drobne zakupy spożywcze. Po powrocie minął się w biurze ze swoim kierowcą. Szofer, jak zeznał w prokuraturze, zauważył przygnębienie na twarzy szefa. Właśnie dlatego zdecydował się zapytać, co się stało. – Nic się nie stało – odpowiedział krótko Lepper i zamknął się w prywatnych pokojach, które wydzielono dla niego w biurze partii.
Wieczorem, o godz. 20.13 lider Samoobrony zadzwonił do swojej żony. Jak zeznała Irena Lepper, mąż opowiadał jej o spotkaniu z Tymochowiczem i zapowiedział, że nazajutrz po południu przyjedzie do domu. Powiedział, że w Zielnowie będzie o godz. 15.
Kilkadziesiąt minut póżniej ok. godz. 21 Andrzej Lepper wyszedł na chwilkę ze swojego pokoju i porosił kierowcę, który też nocował w biurze, o klucze do drzwi wejściowych. I to właśnie ten szofer był ostatnią osobą, która widziała Leppera żywego.
Nazajutrz 5 sierpnia Andrzej Lepper o godz. 8.39 telefonował do biznesmena Ireneusza S., ale nie wychodził już ze swojego pokoju. Gdy o godz. 10 do siedziby Samoobrony przyjechała umówiona na wywiad dziennikarka, Andrzej Lepper nie odbierał już telefonu i nie otwierał drzwi, gdy współpracownicy pukali. W końcu zaniepokojony zięć zdecydował, że trzeba wejść do prywatnych pomieszczeń Leppera. Wyważyli drzwi, a gdy weszli, znaleźli Andrzeja Leppera powieszonego w łazience.