Świnie z gospodarstw, które znajdują się w pobliżu miejsca, gdzie ostatnio wykryto ASF, nie zostaną zabite, ale weterynarze będą je obserwować. To zmiana sposobu postępowania służb weterynaryjnych, związanego z przeciwdziałaniem tej chorobie w Podlaskiem.
Podlaskie to jak dotąd jedyny region w Polsce, gdzie wystąpił afrykański pomór świń (ASF). Potwierdzono 35 przypadków tego wirusa u dzików (w sumie to ponad 60 sztuk) oraz trzy ogniska ASF u świń.
Trzecie ognisko tej choroby zostało wykryte na początku ubiegłego tygodnia u trzody chlewnej we wsi Puciłki w gminie Sokółka. Likwidacji i utylizacji poddano wtedy pięć świń, które hodowano w tym gospodarstwie.
Zgodnie z procedurami działania w takiej sytuacji, wyznaczono 10-kilometrową strefę (3-kilometrowa strefa zapowietrzona plus 7-kilometrowa strefa zagrożona). W miniony piątek zutylizowano ok. 70 świń znajdujących się w gospodarstwach w strefie zapowietrzonej.
Jak poinformował w czwartek PAP Mirosław Czech z Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Białymstoku, w ramach przeglądu gospodarstw w strefie zagrożonej, w 136 z nich jest ok. 900 świń. Dodał, że zapadła decyzja, aby tych świń nie poddawać utylizacji, jak miało to miejsce po wykryciu dwóch wcześniejszych ognisk ASF u świń.
"Nie ma bezwzględnego, kategorycznego przepisu dotyczącego wybijania świń w tych obszarach. Wszystko opiera się o analizę ryzyka i to właśnie z tego wynika" - powiedział Czech.
Przypomniał, że po wykryciu dwóch poprzednich ognisk ASF u świń (miały miejsce w ubiegłym roku) trzeba było uśpić i zutylizować w sumie ok. 240 sztuk trzody chlewnej.
Czech powiedział, że w obecnej sytuacji, ze względu też na dużą liczbę świń, powiatowy lekarz weterynarii podjął decyzję, aby monitorować te hodowle. Obecnie świnie są znakowane, od niektórych pobierane są próbki w celu zbadania pod kątem występowania wirusa ASF.
Mówił też, że po wyznaczeniu 10-kilometrowej strefy obowiązuje rozporządzenie powiatowego lekarza weterynarii o tym, że do odwołania z gospodarstw na tym terenie nie można wywozić ani wwozić tam trzody chlewnej bez zgody weterynarza.
ASF jest niegroźne dla ludzi, ale przypadki tej choroby u dzików wpłynęły pośrednio na sytuację rolników w regionie. Zwiększyła się bowiem populacja tych zwierząt, bo czasowo niemożliwy był ich odstrzał.
Teraz część rolników domaga się wyższych odszkodowań za szkody wyrządzane przez dziki w uprawach. Aby ograniczyć te szkody, pojawił się nawet pomysł depopulacji, czyli odstrzału wszystkich dzików w województwie podlaskim.
Nad rozwiązaniami pracuje Urząd Marszałkowski w Białymstoku. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, to sejmik województwa może bowiem podjąć decyzję o odstrzale, gdy zwierzęta stanowią nadzwyczajne zagrożenie dla życia, zdrowia lub gospodarki człowieka, w tym także gospodarki łowieckiej. W ustawie jest mowa o "działaniach mających na celu ograniczenie populacji".
Na sesję sejmiku planowaną na 23 lutego ma trafić projekt uchwały dotyczący ograniczenia, a nie depopulacji dzików. Depopulacji sprzeciwia się i uważa ją przy tym za niemożliwą do wykonania wiele środowisk, m.in. leśnicy, myśliwi, naukowcy i ekolodzy. Sceptycznie do pomysłu odnosi się też Ministerstwo Środowiska.
W ubiegłym tygodniu minister środowiska Maciej Grabowski informował, że dotychczas w Podlaskiem, w związku z ASF, odstrzelono 9,4 tys. dzików, a do końca marca plany zakładają, że ma to być ok. 12 tys. sztuk.
5940403
1