Lekarze należą do tej grupy zawodowej, która często sięga po kieliszek w pracy. Bo chcą odreagować stres, poprawić sobie nastrój, bo z otrzymanym od pacjenta w podzięce ekskluzywnym koniakiem coś trzeba zrobić... Takie incydenty najczęściej w ogóle nie wychodzą na jaw. Bywają ukrywane przez środowisko lekarskie.
- Poszłam do rejonowej przychodni lekarskiej, gdzie byłam umówiona na wizytę u laryngologa. Na pierwszy rzut oka nie dostrzegłam nic dziwnego w zachowaniu doktora, no może jedynie to, że zwracał się do mnie na „ty” - opowiada Justyna Misze.
- Kiedy doszło do oględzin gardła lekarz chwycił mnie za język i nachylił się nade mną poczułam wyraźną woń alkoholu - dodaje Justyna. - Byłam bardzo zaskoczona, wręcz osłupiałam. Następnie użył drewnianej szpatułki, którą wepchnął mi do gardła tak, że zaczęłam się dusić. Potem zapytał dość nieskładnie: Co pani tak szaleje? To przecież zwykłe badanie. Powiedziałam mu, że jest pijany i nie powinien przyjmować pacjentów. Wyszłam czym prędzej z jego gabinetu i ostrzegłam czekających na wizytę pacjentów. Poinformowałam o sprawie pielęgniarki, które rejestrowały pacjentów. Uspokoiły mnie, że się tym zajmą. Nie znam finału tej sprawy. Wiem jednak, że ten lekarz nadal przyjmuje chorych.
Grzegorz Wierucki, który jest terapeutą i pomaga osobom uzależnionym od alkoholu twierdzi, że w nałóg wpadają osoby ze wszystkich grup zawodowych. Pomaga osobom z wykształceniem zawodowym, ale tym z wyższym wykształceniem. Jak mówi na spotkania przychodzą też profesorowie, lekarze, dziennikarze.
- Nie umiem powiedzieć, czy akurat lekarze piją najwięcej. Nie mam takich danych. Po prostu media często nagłaśniają przypadki pijanych w czasie pracy lekarzy. O pijanej bibliotekarce raczej się nie mówi w telewizji. Po alkohol sięgają dziś najczęściej osoby żyjące w permanentnym stresie. Chcąc się uspokoić, odreagować lub po prostu zasnąć sięgają po alkohol. Dlatego tak dużo uzależnionych wśród menedżerów, prezesów z najwyższej półki. Dużo jest dziennikarzy i lekarzy też. Jeśli nałóg ich opanuje, chcąc funkcjonować muszą pić, piją coraz więcej, w końcu nie są w stanie kontrolować nałogu, po prostu nie trzeźwieją. Ale trzeba też powiedzieć jasno, że nie każdy przyłapany na pijaństwie w pracy to nałogowiec. Znam osobiście przypadek lekarza - świetnego specjalisty, który alkoholikiem nie jest. Pije alkohol rzadko. Po pracy spotkał się ze znajomymi i wypił dość dużo. Następnego dnia rano wezwano go do trudnego przypadku, miał skonsultować trudne złamanie. Przyjechał do szpitala na kacu. Pacjent poskarżył się, że od lekarza poczuł alkohol. Sprawa trafiła do sądu. Oczywiście lekarz nie powinien był przyjeżdżać do pacjenta w takim stanie. Ale trudno zarzucić mu, że przekroczył granicę - mówi Grzegorz Wierucki.
Adepci sztuki lekarskiej składają przyrzeczenie lekarskie, które nakazuje im między innymi służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu, a także strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić. Jak się mają słowa tego przyrzeczenia do rzeczywistości?
Środki masowego przekazu bardzo często informują o alkoholizmie wśród lekarzy. Według ich doniesień lekarze piją coraz więcej. Pod wpływem alkoholu zajmują się pacjentami, popełniając przy tym tragiczne w skutkach pomyłki. Niestety, zazwyczaj uwadze samych lekarzy umyka fakt, że sami są chorzy i potrzebują specjalistycznej pomocy.
Lekarze dostają alkohol w ramach podziękowania od wdzięcznych pacjentów. Jako fachowcy potrafią także łagodzić różne dolegliwości wynikające z nadużycia napojów procentowych. Wiedzą jak po alkoholowej libacji wrócić do normy. W naszym kraju zwyczaj obdarowywania lekarzy alkoholem zrodził się w czasach komunizmu i do dziś nic się w tym względzie nie zmienia. W naszej kulturze alkohol jest częścią stylu życia, sposobem rozliczeń, walutą, metodą wyrażania wdzięczności. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że w taki sposób mogą doprowadzić medyczny personel do uzależnienia. Lekarze piją alkohol także za pieniądze firm farmaceutycznych, które w ten sposób chcą nakłonić ich do przepisywania swoich leków. Okolicznościami sprzyjającymi rozpijaniu środowiska lekarskiego są imprezy organizowane dla lekarzy przez takie firmy, związane np. z promocją leków czy szkoleniami, a także zjazdy, sympozja i konferencje naukowe.
W Polsce nie ma miarodajnych badań, które określiłyby, jaki procent środowiska lekarzy jest uzależniony od alkoholu. Nie wiadomo ilu lekarzy pija sporadycznie w pracy, ilu jest objętych terapią antyalkoholową. Zapewne nikt z personelu medycznego nie przyznałby się do takiego procederu. Portal medyczny Esculap zamieścił na swoich stronach ankietę z pytaniem: „Czy zetknąłeś się kiedyś bezpośrednio w swoim otoczeniu z problemem alkoholizmu wśród lekarzy?;. Na ponad tysiąc badanych aż 517 odpowiedziało:;Tak, w wielu sytuacjach;Tak, w sporadycznych przypadkach odpowiedziało 570 ankietowanych.
Jesteśmy tolerancyjni wobec osób pijących alkohol. Nawet, jeśli są to lekarze, od których zależy zdrowie i życie ludzkie. Często dopiero, gdy zdarzy się nieszczęście, dochodzi do interwencji. Ludzie z niechęcią sięgają do formalnych mechanizmów kontroli. Rzadko składają skargi dyrektorom szpitali i sporadycznie dzwonią na policję.
Solidarni koledzy bardzo często pomagają uzależnionym lekarzom wymigać się od ponoszenia konsekwencji picia. Pijanego lekarza - kolegę można odtruć w gabinecie lekarskim czy na oddziale. Często nie wypisuje się karty choroby. Ci, którzy już nie są w stanie pracować wysyłani są na zwolnienie lekarskie.
W niektórych branżach alkoholizm jest mniej widoczny lub mniej groźny, w innych - przeciwnie. Służba zdrowia jest pod tym względem szczególna. Człowiek, który leczy zawsze będzie „pod lupą” Mimo to, alkoholizm dotyka lekarzy w takim samym stopniu jak inne grupy zawodowe. Specyfika tego zawodu sprawia, że problem rzadko jest ujawniany.