Zalewa i to od wielu lat. Mowa oczywiście o niesprawnie działających urządzeniach melioracyjnych i wałach przeciwpowodziowych, zalewających rolnikom co jakiś czas pola. Kto jest winien tej sytuacji i dlaczego nic się nie dzieje w tej sprawie? To właśnie postanowiła sprawdzić Najwyższa Izba Kontroli.
Od kilku lat rolnicy regularnie zgłaszają skargi na niesprawne i bardzo zniszczone urządzenia melioracyjne oraz nieszczelne wały przeciwpowodziowe. W ostatnich tygodniach, w wyniku obfitych deszczów, zalanych zostało wiele pól. A bez właściwej wilgotności gleby nie da się właściwie prowadzić uprawy. To oczywiste.
Urzędnicy NIK postanowili dokładniej przyjrzeć się problemowi i okazało się, że odbudowy wymaga ok. 27 proc. kanałów i aż 41 proc. wałów przeciwpowodziowych. Co ciekawe, każdego roku z budżetu państwa przeznaczane są niemałe kwoty na ich modernizację. Niestety opieszałość instytucji odpowiadających za to sprawia, że narzędzia służące do utrzymania właściwej melioracji niszczeją szybciej niż przebiegają prace nad ich utrzymaniem i rozbudową.
Dlatego, obecnie, NIK dokładnie sprawdziła, jak radzą sobie z projektami melioracji w ramach unijnego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007 – 2013 poszczególne instytucje państwowe. Kontroli nie unikną nawet działania Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, urzędów marszałkowskich oraz wojewódzkich zarządów melioracji i urządzeń wodnych.
Już teraz wiadomo, że wiele z przeprowadzonych działań przebiegało zbyt wolno lub zbyt późno było finalizowanych. Program Rozwoju Obszarów Wiejskich obowiązuje od 2007 r., ale pierwsze wnioski o dofinansowanie projektów od wojewódzkich zarządów melioracji i urządzeń wodnych mogły napływać do samorządów dopiero w maju 2009 roku. Skąd takie opóźnienie? Otóż, jak się okazało Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi z półroczną zwłoką wydał rozporządzenie dotyczące warunków przyznawania pomocy finansowej w ramach „Poprawiania i rozwijania infrastruktury związanej z rozwojem i dostosowywaniem rolnictwa i leśnictwa przez gospodarowanie rolniczymi zasobami wodnymi”. Trudno się dziwić, że wnioski tak późno zaczęły napływać.
Jak raportuje NIK, znacznie dłużej, bo aż do stycznia 2009 r., trwało też uzgadnianie treści umów między samorządami a Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, dotyczących podziału zadań w ramach Programu. Ponadto do czerwca tego samego roku trwały również akredytacje w sprawie uruchamiania środków UE. Przedłużało się także ustalanie źródła finansowania podatku VAT. To sprawiło, że część dokumentacji technicznej przygotowanej przez wojewódzkie zarządy melioracji i urządzeń wodnych straciła ważność i konieczne było poniesienie dodatkowych nakładów finansowych. Tak było w Poznaniu, Zielonej Górze i Wrocławiu – tutaj dodatkowe koszty wyniosły łącznie 258 tys. zł.
Do tego wszystkiego dochodzi opieszałość samorządów, które nie zdążyły wykorzystać części środków przeznaczonych z budżetu na rok 2009. Np. w województwie lubuskim nie wykorzystano 30 mln zł, a w małopolskim aż 30 mln i 750 tys. złotych. Nic dziwnego, że pola zalewa woda, a rolników przysłowiowa „krew”.
9599267
1