Dziś o godzinie 11 w Cukrowni Ostrowy (powiat kutnowski) rozpocznie się spotkanie załogi cukrowni z posłami, samorzadowcami i przedstawicielem Krajowej Spółki Cukrowej, której oddziałem są Ostrowy.
- Nawet nie wiemy kto z KSC przyjedzie dziś do Ostrów - mówi Dariusz Jarczyński, przewodniczący branżowych związków cukrowni. - Ale mamy nadzieję, że ktoś przyjedzie. Zaproszenie wysłaliśmy także do ministra skarbu państwa i do wicepremiera Leppera. Na ile poważnie zostaniemy potraktowani? - tego nie wiemy.
Powodem spotkania w Ostrowach jest decyzja Krajowej Spółki Cukrowej "Polski Cukier" o wygaszeniu w tym roku cukrowni. Związkowcy, pracownicy a także samorządowcy są zdania, że nie ma ekonomicznych podstaw do tego, aby zamykać cukrownię. Tym bardziej teraz, gdy wicepremier Andrzej Lepper zapowiada renegocjację unijnego rynku cukru. Dodatkowym atutem jest to, że w świecie ceny cukru rosną i... nie ma nadprodukcji. Dlaczego więc zamyka się najlepsze polskie cukrownie? I dlaczego padło na te, które mają niski koszt techniczny wyprodukowania jednej tony cukru?
- Zastosowanie wyłącznie jednego kryterium w postaci technicznego kosztu wytworzenia tony cukru w Oddziale byłoby błędne, nieuzasadnione, a nade wszystko nieperspektywiczne - twierdzi Łukasz Wróblewski, rzecznik prasowy Polskiego Cukru. - Celem restrukturyzacji i wdrażanej w jej ramach koncentracji produkcji jest bowiem polepszenie wyników techniczno-produkcyjnych KSC m.in. wielkości produkcji cukru przez jedną cukrownię, średniego przerobu dobowego buraków i wydłużenie czasu trwania kampanii, bo są to wskaźniki mające ogromny wpływna koszty, które musimy obniżyć.
Tymczasem cukrownicy z Ostrów wskazują na inne - równie skuteczne sposoby ograniczania kosztów.
- W centrali spółki pracuje około 150 osób. To tyle, ile w sporej cukrowni - mówią związkowcy. - Na dodatek spółka zakupiła ostatnio kilka nowych, drogich samochodów Toyota Avensis. Mamy zastrzeżenia dotyczące handlu cukrem wyprodukowanym w KSC. Oszczędności można szukać także w cukrowniach uznanych za wiodące, gdzie liczba stałych pracowników jest kilkakrotnie większa niż u nas. W Ostrowach na stałe pracuje 147 osób i wszyscy wiemy doskonale, że w cukrowni, nawet dużo większej, nie ma potrzeby zatrudniania większej liczby osób.
Załoga Ostrów liczy na to, że spółka zgodzi się na przeprowadzenie tu przynajmniej jeszcze jednej kampanii cukrowej. Ten rok byłby szansą na przygotowanie produkcji aleternatywnej, którą mogłyby być na przykład, choćby z uwagi na bliskość płockiej Petrochemii, biopaliwa.
- Sprawa dotyczy nie tylko nas, ale i około 150 pracowników sezonowych i kilkutysięcznej rzeszy plantatorów - mówią pracownicy Ostrów. - BYc albo nie być cukrowni to los kilku tysięcy rodzin w naszym typowo buraczanym regionie. Pracownicy zapowiadają, że jeśli negocjacje ze spółką nie przyniosą efektu to zdecydują się na blokadę skrzyżowania dwóch dróg krajowych w Krośniewicach. - Nie chcemy tego robić, ale jesteśmy zdesperowani - mówią. - Może wtedy uda się zwrócić uwagę premiera i ministra rolnictwa na nieprawidłowości w zarządzaniu KSC. Za te błędy nie są rozliczani członkowie zarządu, a jedynie my ponosimy wszystkie skutki błędnych decyzji prezesów.
Jakie ustalenia zapadną na dzisiejszym spotkaniu? - o tym jutro.