Coraz mniej tuczników, niski kurs euro oraz brak siły roboczej to podstawowe problemy, z którymi od miesięcy borykają się zakłady mięsne. Najbliższy czas zdecyduje o tym kogo nie pochłonie świński dołek.
Rok temu pogłowie żywca wynosiło 20 milionów sztuk teraz według niektórych wyliczeń spadło nawet o jedną czwartą. Rolnicy zaczęli ograniczać hodowlę z powodu niskich cen tuczników.
Marek Kosowicz, grupa producencka trzody chlewnej Salus – „Dużo rolników nie wróci do tego znam rolników, którzy poszli do pracy w mieście zlikwidowali to na pewno nie wrócą.”
Jacek Stępniak, wieś Pacyna – „W naszym gospodarstwie mieliśmy dwie maciory a teraz mamy tylko jedną bo zboża trzeba było dokupować a wtedy się nie opłaca.”
Ten i podobne przypadki kopią świński dołek. Najbardziej daje się on we znaki ubojniom, które musiały podwyższyc ceny skupu żywca. Ale to nie jedyny problem.
Łukasz Andraszak, ubojnia z Wielkopolski – „Niskie euro to nie tylko że uzyskujemy mniej pieniędzy za eksportowane mięso to również napływ surowca wyrobów gotowych wyrobów pół przetworzonych od naszych zachodnich konkurentów.”
Niektóre zakłady już na początku roku nie wytrzymały konkurencji. O przyszłości innych zdecydują najbliższe miesiące.
Łukasz Andraszak, ubojnia z Wielkopolski – „Weryfikacja rynku jest w tej chwili ogromna. Szacuje się, że w tym roku około 40 zakładów małych średnich słabo zarządzanych po prostu odda rynek.”
Ale to co dla jednych będzie tragedią dla innych stanie się ratunkiem. Na rynku zostaną najsilniejsi.