Jeszcze niedawno wielu ekonomistów przekonywało, że banki spółdzielcze w Polsce nie mają przyszłości, że czeka je bankructwo. Tymczasem ich sytuacja jest coraz lepsza, oparły się lepiej kryzysowi finansowemu niż będące w zagranicznych rękach duże banki komercyjne. Banki spółdzielcze są coraz częściej obecne także w miastach, gdzie oferują swoje usługi małym i średnim firmom oraz mieszkańcom, ale wiele z nich zdecydowanie ponad połowę swojego rynku ma na wsi i wśród rolników.
Najważniejsze, że banków spółdzielczych nie dotknął kryzys, dzięki czemu perturbacji finansowych uniknęło także rolnictwo i wiele firm produkcyjnych i handlowych. - Banki spółdzielcze nie zakręcały kurka z kredytami, a wręcz odwrotnie. To, że jesteśmy i byliśmy "zieloną wyspą", to także zasługa polskiej bankowości spółdzielczej - uważa Jerzy Różyński, prezes Krajowego Związku Banków Spółdzielczych.Z raportu przedstawionego przez KZBS wynika, że banki spółdzielcze mają aż 11 mld zł nadwyżki depozytów nad kredytami. To powoduje, iż mają duży potencjał do "zwiększenia akcji kredytowej". I trudno w tej sytuacji nie zgodzić się z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem, że wszystkie banki spółdzielcze stanowią już trzecią grupę finansową po PKO BP i Pekao SA. To także skutek tego, że z usług bankowych coraz częściej korzystają rolnicy. Wszak na konta bankowe spływają pieniądze, jakie dostają ze sprzedaży mleka, zbóż, mięsa i innych produktów rolnych. Banki obsługują też dopłaty bezpośrednie i unijne dotacje na inwestycje, jakie otrzymują rolnicy. Z pomocy banków właściciele i dzierżawcy gospodarstw korzystają także przy szukaniu wkładu własnego do programów unijnych - bank pożycza im pieniądze na ten wkład na dość korzystnych warunkach.Warunki działania banków spółdzielczych mają się jeszcze poprawić, bo przynajmniej częściowo zostanie rozwiązany problem kredytów preferencyjnych dla rolników. Ich oprocentowanie zostanie podniesione z 1,5 do 1,6 proc. (takie odsetki od kredytu zapłaci rolnik; resztę, czyli różnicę między kredytem preferencyjnym a komercyjnym, bankowi dopłaca budżet państwa, a konkretnie Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa). Ogółem w 2011 r. państwo dopłaci do kredytów rolniczych 90 mln zł, co pozwoli na zaciągnięcie przez producentów rolnych pożyczek w wysokości 2 mld złotych. Choć podwyżka stopy kredytów preferencyjnych jest i tak mniejsza, niż chcieliby bankowcy (oni proponowali 1,8 proc.), jednak to poprawi sytuację banków. Banki spółdzielcze twierdzą, że niestety muszą dopłacać do kredytów preferencyjnych, co rzutuje na ich wyniki, gdyż oprocentowanie depozytów, jakie zbierają banki spółdzielcze, było wyższe niż kredyty udzielane rolnikom. W tej sytuacji bank nie zarabia, a ponosi straty.Mimo wszystko bankowcy zapewniają, iż na pewno nie wstrzymają rolnikom akcji kredytowej. Tym bardziej że mieszkańcy wsi coraz częściej korzystają też z innych produktów oferowanych przez ich bank spółdzielczy, który wydaje im nie tylko karty bankomatowe i kredytowe, ale także udziela zwykłych kredytów konsumpcyjnych. To powoduje, że z roku na rok rośnie udział BS w naszym rynku bankowych (teraz wynosi on około 9 proc., ale w kolejnych latach zapewne znacznie przekroczy 10 proc.).