Młodzi mężczyźni w wieku poborowym, także ci mieszkający na wsi marzą o tym, by służbę zasadniczą mieć już za sobą, a w ręku dokument stwierdzający "uregulowany stosunek do służby wojskowej". Decyzje podjęte we wtorek przez ministrów obrony częściowo sprostają oczekiwaniom młodych ludzi.
Przesądzone zostało dalsze skrócenie zasadniczej służby wojskowej z 12 do 9 miesięcy oraz to, że absolwenci uczelni rozpoczynający studia jesienią tego roku, trafią do szkół podchorążych rezerwy najwyżej na 3 miesiące ( 6 miesięcy dotychczas). Minister obrony narodowej, Jerzy Szmajdziński zapowiedział przedwczoraj, że jesienią przeniesie do rezerwy tegorocznych absolwentów uczelni.
Innym przełomowym posunięciem jest wprowadzenie eksternistycznego systemu przygotowywania się do egzaminu z przysposobienia wojskowego. Zdanie egzaminu oznacza, że po zakończeniu studiów i otrzymaniu dyplomu uczelni, także wojsko potwierdzi fakt zaliczenia służby zasadniczej i przeniesienie absolwenta do rezerwy. Rezerwiści, którzy zdadzą w ten sposób egzamin otrzymają stopień szeregowego. Ochotników z tej grupy armia skieruje przed ukończeniem studiów, w czasie wakacji, na sześciotygodniowy kurs. W ten sposób chętni będą mogli zdobyć stopień kaprala podchorążego. Aby zdobyć gwiazdki podporucznika rezerwy trzeba będzie jeszcze zdecydować się i pozytywnie zaliczyć trzymiesięczne szkolenie.
Te stopnie kariery rezerwisty przewidziane są tylko dla ochotników. Po mniej chętnych armia upomni się sama, by np. wysłać absolwentów na trzy miesiące do szkół podchorążych rezerwy, zgodnie z bieżącymi potrzebami systemu obronnego. MON zawsze może sięgnąć po rekruta, absolwenta uczelni w ciągu 18 miesięcy od zakończenia studiów.