Mamy pierwsze efekty rozwiązania 36. specpułku przez Donalda Tuska. Nie dość, że samoloty idą pod młotek, to prezydent RP na spotkanie z Barackiem Obamą poleci jak zwykły turysta.
Jak poinformowała „Rz” - MON chce za pośrednictwem Agencji Mienia Wojskowego sprzedać na wolnym rynku cztery samoloty typu Jak-40 i jeden Tu-154M. Maszyny wchodziły w skład zlikwidowanego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Przez lata woziły VIP-ów. Ile na samolotach może zarobić armia?
Większych pieniędzy z tego nie będzie, jeśli w ogóle uda się je sprzedać – ocenia Mariusz Szpikowski, prezes prywatnej linii lotniczej. Na pewno nie kupimy za to nowego samolotu ani nawet dobrego śmigłowca – wtóruje mu Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny „Skrzydlatej Polski". Może być to kilkanaście milionów zł. Zresztą każda kwota powyżej ceny złomu powinna być uznana za satysfakcjonującą.
Za to przed prezydentem Komorowskim stoi nie lada zadanie. Na wrześniowy szczyt ONZ poleci zwykłym lotem czarterowym informuje „Fakt”.
Latanie samolotem rejsowym nie jest dla mnie dyshonorem, ale z pewnością stanowi utrudnienie przy planowaniu spotkań – przyznaje sam prezydent, dodając, że cały terminarz wizyty musi być wtedy uzależniony od rozkładu lotów i nie zawsze da radę wszystko pogodzić. Dwa embraery, które wydzierżawił państwu LOT, nie polecą tak daleko. Do tupolewa na taką trasę potrzeba więcej wyszkolonych na tej maszynie pilotów. Po smoleńskiej katastrofie ich brakuje. Czarter dużego odrzutowca jest zbyt drogi dla tak nielicznej delegacji.
Prezydentowi będzie towarzyszyła Pierwsza Dama i kilkunastoosobowa delegacja najbliższych współpracowników – mówi Joanna Trzaska-Wieczorek, rzecznik prezydenta. Dlatego zdecydowano się na lot rejsowy, choć takie rozwiązanie też nie będzie tanie. Bilety w klasie biznes kosztują po kilka tysięcy złotych od osoby.
Jak można poważnie traktować państwo, którego prezydent przylatuje do najpotężniejszego mocarstwa na świecie rejsowym samolotem? – nie ma wątpliwości poseł Mariusz Kamiński z PiS.
Jak widać w dziedzinie ośmieszania Polski na arenie międzynarodowej każdy znajdzie coś dla siebie. Premier Tusk jest uśmiechniętą twarzą polskiej prezydencji oraz ekspertem od Ameryki Południowej. Minister Sikorski - lordem angielskich kompromitacji i poszukiwań „polskich następców Brevika”. Zaś prezydent Komorowski układa gazową rurę na Wschodzie, a do USA lata jako turysta i wcale nie na „drzwiach od stodoły”.
6551836
1