Aleksander Nauman na prezesa NFZ, Ewa Kralkowska na ministra zdrowia – na pierwszy rzut wydaje się, że premier Leszek Miller popełnia w ten sposób samobójstwo. Rezygnuje z ministra Marka Balickiego, który ugasił pożary wzniecone przez swojego poprzednika, a ponownie wprowadza do urzędu podpalaczy. Jeśli się jednak temu przyjrzeć, decyzja wcale nie jest absurdalna...
Według wielu obserwatorów, najkrócej mówiąc decyzja Millera to kolejna
odsłona wojny z prezydentem, wojny o przetrwanie. W tych, na pierwszy rzut oka,
rozpaczliwych i nerwowych ruchach jest jakaś logika. Najlepszym tego przykładem
może być nieoficjalna informacja, że scenariusz wczorajszych i dzisiejszych
wypadków napisano w Kancelarii Premiera już 10 dni temu.
Leszek Miller
walczy o przetrwanie – to pewne. Aby przetrwać potrzebuje poparcia wpływowych
partyjnych baronów. Pozbywa się więc prezydenckiego ministra Marka Balickiego,
który nie gwarantuje mu nic prócz dodatkowych kłopotów, a w jego miejsce
powołuje ludzi związanych z Mariuszem Łapińskim. Dzięki temu zyskuje lojalność
kolegów, którzy już niemal jako jedyni trwają przy jego boku.