MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Kokosy na orzechach

7 sierpnia 2009
Polski rolnik może hodować żyrafy albo słonie, dżdżownice kalifornijskie - byle by tylko były z tego pieniądze
Polscy rolnicy z Unii dostają wiele. Ale w wyborach biorą udział rzadko

"UWAGA, NIE PRZEGAPCIE NAJWYŻSZYCH DOPŁAT UNIJNYCH DO UPRAW ROLNYCH!!! Łącznie przez 5 lat - 8400 zł/1 ha!!!".

Ostatnio takich ogłoszeń w internecie jest mnóstwo. Zdaniem Jana Wiącka ze Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi "Ekoland" skierowane są do szczególnego gatunku rolnika - "chłopa warszawskiego". Takiego, co to uprawiać w rzeczywistości nic nie chce, za to lubi pieniądze z unijnych dopłat.

Obecnie na ponad 1,7 mln gospodarstw o wielkości co najmniej 1 ha dopłaty dostaje ponad 1,4 mln. Rolnicy, którzy mają hektar czy dwa, dostają przeważnie kilkaset złotych, ale rekordziści - nawet kilka milionów.

Kariera "chłopów warszawskich" zaczęła się pięć lat temu, za rządów SLD, na uprawie orzecha włoskiego. Wystarczyło posadzić orzech i obiecać, że będzie się go uprawiało ekologicznie, czyli bez nawozów sztucznych. Wtedy przez trzy lata rolnik dostawał po 2,4 tys. zł za hektar, a przez kolejne dwa - ok. 2,1 tys. zł. Podobne dopłaty były za leszczynę.

"Chłopi warszawscy" kupowali więc i po 200 ha. Z dopłat za orzecha czy leszczynę przy takiej powierzchni było z pół miliona rocznie. Ziemię kupowali głównie w woj. zachodniopomorskim. Była tania - pięć lat temu hektar kosztował tam niewiele ponad 3 tys. zł. Inwestycja była prosta jak drut.

Tym, że w Zachodniopomorskiem jest za zimno i orzechy nie chcą tu rosnąć, mało kto się przejmował. Ani tym, że przy hodowlach ekologicznych nie wolno używać chemii. A jak ręcznie wyzbierać robaki z drzewek na 200 hektarach?

- Kto zbierze orzechy? - pytamy znanego posła PSL.

- Jak to kto? Wiewiórki.

Uprawa orzechów stała się niezwykle popularna. W 2005 r. wypłacono z tego tytułu 1,15 mln zł dotacji, w ubiegłym roku - już 64,2 mln zł. Dla porównania: w 2008 r. na wszystkie dopłaty ekologiczne - mające promować zielone rolnictwo - przeznaczono 225,1 mln zł.

- Kilka dni temu zadzwonił do mnie facet. Bierze na raty 300 ha z Agencji Nieruchomości Rolnych. Od razu chce orzeszki sadzić. I pyta mnie które. Tylko że się spóźnił - opowiada Wiącek.

Po raz ostatni na orzecha można było się załapać w ubiegłym roku - bo program unijny już tyle za orzecha nie dopłaca. Jeśli ktoś go zasadził wtedy, to inkasuje przez trzy lata 800 zł na hektar, a przez kolejne dwa - 650 zł.


- Takich rolników od siedmiu boleści, którzy zaczynają gospodarkę od sprawdzenia, gdzie są największe dopłaty, jest teraz mnóstwo - mówi Jan Wiącek

Dziś więc "chłopi warszawscy" szukają nowych sposobów. Producenci sadzonek reklamują im w internecie nowe rozwiązanie: "Rolnicy i posiadacze gruntów (zwłaszcza duże obszary) oraz właściciele upraw orzecha włoskiego, którzy kończą 5-letni program. Czekają BARDZO DUŻE DOTACJE. Wystarczy posadzić ekologiczny sad!". Jabłonie, grusze i czereśnie.

Dla części rolników, którą reprezentuje Ekoland, takie nieustanne polowanie na dopłaty to jawne krętactwo. Jan Wiącek ma 28-hektarowe gospodarstwo w Bagienicach Małych koło Mrągowa. Uprawia żyto, pszenicę, orkisz, łubin. Żadnych dziwactw. - Nie chcę być podejrzewany o to, że jestem jednym z cwaniaków - mówi.

Jego zdaniem rolnictwo jest powołaniem. Zarabia się pieniądze, owszem, ale przede wszystkim karmi ludzi.

Rozmawiamy z właścicielem kilkudziesięciohektarowego gospodarstwa w Zachodniopomorskiem. Uprawia orzechy: - Nie robię nic złego, wszystko jest zgodnie z prawem - broni się. - Przecież nie kradnę.

- To niech pan się przedstawi.

- Eeee, nie chcę. I napiszcie, że nie jestem z Warszawy, tylko z Wrocławia.

- Dylemat polskiego rolnictwa z grubsza polega na tym, że polska ziemia może wyżywić 80-milionowy naród, a nas jest niecałe 40 mln. Podobny problem mają inne kraje. Dlatego UE promuje taką produkcję, która nie musi być zbierana z pola i magazynowana, jak np. zboże - twierdzi Stanisław Żelichowski, szef Klubu Parlamentarnego PSL. - Unia np. mocno promuje kwiaty cięte. Rolnicy pytają: panie, kto te kwiaty będzie ciął? A ja im tłumaczę, że Unia każe te kwiaty wąchać, a nie ciąć. A im to nie odpowiada, bo oni chcą, żeby to, co robią, miało jakiś sens. A przy tej polityce ten sens jest ciężko dostrzegalny.

- Polski rolnik może wszystko hodować: żyrafy albo słonie, dżdżownice kalifornijskie - byle by tylko były z tego pieniądze - powiada Henryk Ostrowski, były poseł Samoobrony.

Ma 70-hektarowe gospodarstwo w Szprotawie. Hodował świnie, ale zastanawia się nad zmianą produkcji. Co będzie robił? Ostrowski jeszcze nie wie. Wie za to, że na zmianach produkcji można sporo zarobić.

PS Rolników pobierających dopłaty unijne sprawdza Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W 2008 r. było około 107 tys. kontroli. Inspektorzy wykryli np., że pewien rolnik zadeklarował jako działkę rolną kawałek trawnika pośród dziesięciopiętrowych budynków mieszkalnych w warszawskiej dzielnicy Bródno

POWIĄZANE

Ten spór wciąż rozpala emocje Polacy uwielbiają święta, ale równie mocno kochają...

W dzisiejszym świecie innowacje technologiczne są na porządku dziennym. Każdego ...

‘Dlaczego chcesz się przebranżowić?’, to najnowszy konkurs przygotowany przez po...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę