Pani Krystyna (imię fikcyjne) chce zarobić na dopłatach. Dała ogłoszenie do prasy: Bezpłatna dzierżawa 135 ha rolnej, gmina Torzym, opłacam podatek, zatrzymuję dopłaty - opisuje "Gazeta Lubuska".
Dziennikarka "GL" dzwoni do pani Krystyny jako zainteresowana rolniczka.- Ziemię dzierżawię od państwa. Umowę mam na 10 lat - opowiada kobieta. - Pani będą plony, a moje dopłaty.
Pani Krystyna mieszka i pracuje w Warszawie. Ma dobrze płatną pracę i zgrany zespół współpracowników. Przeprowadzka do Lubuskiego nie wchodzi w grę.- Zysk jaki miałabym z tej ziemi jest porównywalny z moimi zarobkami - zdradza. - Dlatego postanowiłam ją oddać za darmo. Z dopłat opłacę dzierżawę, podatek i jeszcze sporo mi zostanie. Nie wyjdę na zero.
Dziennikarka jest pierwszą "rolniczką" zainteresowaną ogłoszeniem. Pani Krystyna proponuje sporządzenie umowy.- Mój znajomy napisze umowę tak, by ani pani, ani ja nie była stratna - mówi.
Państwową ziemię wydzierżawić lub kupić można od Agencji Nieruchomości Rolnych. - Ta pani nie może nikomu poddzierżawić ziemi bez naszej zgody - mówi Hieronim Aleksandrowicz, dyrektor agencji w Gorzowie Wlkp. - To jest klasyczny handel. Jeżeli i tak to zrobi, będziemy ścigać ją prawnie.
Dyrektor Aleksandrowicz przyznaje, że z chwilą uruchomienia w Polsce unijnych dopłat, wzrosło zainteresowanie ziemią. Hektar kosztuje od 2 tys. do 100 tys. zł. Wydzierżawienie ok. 70 zł (cena wyjściowa).- Szczególnie łąki schodzą na pniu - mówi dyrektor. - Do przetargu zgłasza się sporo osób z innych województw. Częściej wydzierżawiają niż kupują. Bardziej z chęci zysku, a nie rolniczego zamiłowania.