Członkostwo w Unii Europejskiej pomogło polskim rolnikom. Zaczęli lepiej zarabiać i inwestować. Nie rozwiązało jednak kłopotów z nadpodażą, nie jest w stanie w każdym przypadku ochronić przed tańszą konkurencją. Najczęściej pomoc przychodzi za późno. Widać to zresztą i po protestach zaprawionych w bojach rolników "starych" państw unijnych.
Kłopoty producentów truskawek, wiśni, malin i wszystkich innych owoców powtarzają się co roku. Albo owoców jest za mało, bo wyniszczyła je klęska suszy, gradobicie, przymrozki czy wielkie upały. Albo jest klęska urodzaju i też źle. Rokrocznie też plantatorzy narzekają na dyktat cenowy ze strony przetwórni i rokrocznie słyszymy, że pojedynczy rolnik ma małą siłę przebicia przy dyktacie cenowym. I tak będzie zapewne jeszcze przez całe lata, dopóki plantatorzy nie zdecydują się zorganizować w grupy producenckie z prawdziwego zdarzenia.
Grupa ma znacznie większą siłę i przebicia, i przekonywania. O tym też wiadomo, bo są tego dobre przykłady. Tylko że o nich zainteresowani przypominają sobie dopiero wówczas, kiedy akurat pojawia się kolejna klęska. A potem wszystko wraca do normy. Może byłoby dobrze, aby tym razem jednak stało się inaczej. Wiadomo przecież, co trzeba zrobić, żeby taką grupę zorganizować. Bo samo narzekanie z pewnością nie wystarczy.