Najlepszym sposobem uśmiercenia karpia jest włożenie go do pojemnika z wodą, przez którą przepuszczono prąd stały - uważa Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami, które apeluje do sprzedawców o humanitarne traktowanie ryb. Kampanię "Jeszcze żywy karp" przeprowadzili w kilku miastach Polski ekolodzy z "Klubu Gaja".
TOnZ zaapelowało o przerwanie "okrutnej tradycji", jaką dla
Towarzystwa jest sprzedawanie karpi w pojemnikach bez wody i wkładanie przez
sprzedawców żywych ryb do siatek klientów, co powoduje "powolną i nacechowaną
wielkimi cierpieniami śmierć".
W centrach miast, m.in. w
Bielsku-Białej, Warszawie, Łodzi i Cieszynie, ekolodzy z "Gai" przeprowadzili
akcje informacyjne. Namawiali mieszkańców, by kupowali karpie i przekazywali im.
Ryby później wypuszczano do jeziora. Ekolodzy zorganizowali tę akcję po raz
piąty.
Ekolodzy podkreślają, że ryby często są zabijane z
naruszeniem prawa - na oczach przechodniów, także dzieci. Ustawa o ochronie
zwierząt zabrania tymczasem "uboju lub uśmiercania zwierząt kręgowych przy
udziale dzieci lub w ich obecności".
"Akcja ma
charakter symboliczny, bo nie zmienimy tradycji. Chcemy jednak uczulić ludzi, by
nie łamano prawa" - powiedział prezes Gai Jacek
Bożek.
Ekolodzy rozesłali listy do szefów sieci hipermarketów
w Polsce, by zwrócili uwagę sprzedawców na sposób przechowywania i pakowania
ryb. "W ubiegłym roku mieliśmy mnóstwo sygnałów, że ryby przetrzymywano w
niewielkich pojemnikach. Zdarzały się przypadki pakowania żywych ryb w folię,
przez co dusiły się. Apelujemy do szefów sieci, by tak nie robiono, wskazując
zarazem, że jest to niezgodne z prawem" - powiedział
Bożek.
Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne "Klub Gaja"
powstało na przełomie lat 80- i 90. Zrzesza kilkuset członków. Zainicjowana
przez ekologów akcja poparcia wniosku o przyjęcie ustawy "O ochronie zwierząt"
zaowocowała zebraniem pod nim 600 tys. podpisów.