Wszystko wskazuje na to, że karpie na naszych świątecznych stołach będą mniejsze niż rok temu. Wszystkiemu winne zimne lato. Karpiom nie chciało się jeść i po prostu nie urosły.
– Generalnie jest dużo drobnej ryby, choć akurat u mnie w zakładzie
trafiają się okazy i po 2 kilo. Słychać jednak narzekania kolegów po fachu –
mówi Andrzej Armaciński, szef Zakładu Rybackiego w Sosnowicy.
– Te ryby
lubią ciepło. Dopiero w odpowiedniej temperaturze są wystarczająco aktywne i
żerują. Jak jest za chłodno, żerowanie jest słabsze, więc osiągają mniejszą wagę
i rozmiary. Niestety, lato nie należało do gorących i odbija się to na wadze
karpi – wyjaśnia Władysław Kurek, ichtiolog z lubelskiego okręgu Polskiego
Związku Wędkarskiego.
Całe szczęście mały rozmiar karpia nie odbije się
negatywnie na jego smaku. Co więcej, regionalni hodowcy podkreślają wyrafinowany
smak lubelskiej ryby. – U nas mają najlepszą paszę. To mieszanka zbóż,
zamiast sztucznej wysokobiałkowej stosowanej przy wielkich hodowlach
przemysłowych. Różnica w smaku jest wyczuwalna, oczywiście na korzyść naszych
ryb – mówi Kurek.
Z kupnem karpia nie warto czekać do ostatniej chwili. Dobre sztuki rozejdą
się dużo wcześniej.
– Na moje oko najlepiej będzie wybrać się po rybę ok.
20 grudnia. Potem może zabraknąć. Nie jest to problem braku samych ryb, ale
ograniczonej liczby ciężarówek do ich transportu – wyjaśnia Armaciński.
Już dziś świątecznego karpia można kupić w hipermarketach. Cena ok. 10 zł za kilo.