Ministerstwo gospodarski Morskiej rozpoczęło kontrole kutrów na Bałtyku. To odpowiedź na zarzuty Brukseli o notorycznym łamaniu zakazu połowów dorszy przez polskich rybaków. Zdaniem resortu, na nielegalne połowy wypłynęło już 40 jednostek.
Rząd skrupulatnie notuje ale zapowiada, że żadnych restrykcji nie będzie. Część rybaków w te zapewnienia nie wierzy i obawia się, że Unia surowo ich ukarze.
Od dwóch tygodni rybacy są zdezorientowani. Z jednej strony Bruksela nakazała wstrzymanie połowów ale z drugiej resort gospodarki morskiej do tej pory nie przekazał zakazu polskim rybakom.
Ryszard Klimczak Stowarzyszenie Armatorów Rybackich: - Podstawowej informacji nie ma: czy możemy łowić we wschodniej części Bałtyku czy też nie?
Ten brak pewności zdążył podzielić już środowiska rybackie. Właściciele małych kutrów, dla których połowy to jedyne źródło utrzymania, nie mają innego wyjścia i wierzą w zapewnienia rządu o nie karaniu za nielegalne połowy.
Dlatego coraz odważniej wypływają w morze. Innego zdania są jednak właściciele dużych jednostek i część branży przetwórczej. Dla nich łamanie unijnego zakazu to narażanie się na kary, które prędzej czy później zostaną wyegzekwowane. Grzegorz Hałubek wiceminister gospodarki morskiej przyznaje, że skutki łamania zakazu polscy rybacy będą odczuwać przez najbliższe lata. Ale jak szybko dodaje, nie mają innego wyjścia.
Grzegorz Hałubek Ministerstwo Gospodarki Morskiej: - Z unijnego prawa wynika, że jeżeli dany kraj przekroczył kwoty połowowe, to w następnym roku będzie mu to odjęte. My jesteśmy w takiej właśnie sytuacji.
Nie oznacza to jednak, że wkrótce zakaz zostanie wydany - twierdzi resort. Tym bardziej, że wciąż negocjujemy zniesienie niekorzystnej dla nas decyzji. Szanse na jej cofnięcie są jednak coraz mniejsze. Kolejna próba przekonania Brukseli do złagodzenia stanowiska pojawi się pod koniec października.